poniedziałek, 15 czerwca 2015

Rozdział 8 - Tożsamość

Dowiedziawszy się, że dzisiaj nikt nic już od niej nie chce, Emilka postanowiła wrócić do domu. Zamierzała porządnie wypocząć przed pierwszym treningiem, który miał się odbyć następnego dnia, by pokazać wszystko, na co ją stać. Gdy tylko przekroczyła próg mieszkania, zatrzymała ją matka.
- I co, znają już mordercę?! Schwytali go?! - Zaczęła gwałtownie wypytywać córkę.
- Mamo, spokojnie... - Dziewczyna ominęła swoją rodzicielkę i weszła głębiej do mieszkania. - To dopiero pierwszy dzień po... po tym... wszystkim. - Ostatnie słowa właściwie wyszeptała, zdając sobie sprawę z tego, jak niewiele czasu minęło. Tyle się wydarzyło, że wydawało jej się, że to było wieki temu. Przeraził ją również fakt, jak szybko wyblakł obraz jej chłopaka w pamięci. Pani Chmielewska przestała zarzucać ją pytaniami i objęła ją łagodnie. Emilka wtuliła się w nią, wzdychając cicho. Sielankową scenę przerwało głośne "I need a hero! I'm holding out for a hero till' the end of the night!" dobiegające z kieszeni dziewczyny.
- Wybacz, mamo. - Wymamrotała, odsuwając się i wyjmując telefon. Na wyświetlaczu pokazywał się nieznany numer.
- Halo? - Odebrała niepewnie. W słuchawce po drugiej stronie odezwał się znajomy głos. Maks. Emilka cierpliwie wysłuchała tego, co miał do powiedzenia, ale jej mina z każdą chwilą wyrażała coraz większy strach.
- O co chodzi? - Spytała jej matka, gdy dziewczyna skończyła rozmowę. - Coś się stało?
- Znają tożsamość ofiary... - Wyszeptała. - To Daniel.

***

Pani Chmielewska jako oczywistość przyjęła, że Emilka jest w szoku i stąd wzięła się jej przerażona mina. Nie kwestionowała faktu, że dziewczyna nie skontaktowała się ze swoim chłopakiem, żeby sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku po tym, co się stało ani tego, że skoro była razem z nim na studniówce, raczej jego nieobecność powinna była zauważyć. Takie pytania nawet nie przyszły jej do głowy, bo niby skąd? Przecież jej kochana córcia nie ma nic wspólnego z tym morderstwem!
Emilka była jej wdzięczna za to milczenie i brak dociekania, co się właściwie wydarzyło między nimi. Nie była pewna, czy w tej chwili potrafiłaby skłamać. Nie dodała też, że zidentyfikowano również drugie ciało. Matce to nazwisko i tak nic by nie powiedziało, a mogłoby wywołać zestaw pytań, kim była dla niej lub dla Daniela.
- Chyba się położę. - Zakomunikowała w końcu rodzicielce, ruszając w stronę swojego pokoju.
- Potrzebujesz czegoś? Może zrobię ci gorącą czekoladę? - Pokręciła przecząco głową, zamykając drzwi do swojego małego świata. Tam rzuciła się na łóżko, przekręciła na plecy, po czym utkwiła wzrok w suficie i zaczęła rozmyślać nad tym, co ją czeka. Bała się przyszłości, bała się przesłuchań i tego, że będzie musiała zmyślać, by ocalić swoją skórę, a co nawet ważniejsze, reszty stada. Wiedziała, że będą na nią liczyć i nie może ich zawieść. Nawet Aleksandra, który darzył ją nienawiścią...
Na wspomnienie mężczyzny zrobiło jej się jeszcze gorzej. Świadomość, że czeka ich jutro wspólny trening była nieznośna. W sumie nie wiedziała czego oczekiwać, oprócz tego, że wycisku. Zastanawiała się, czy wilkołak potrafi nad sobą panować na tyle, by trenować z nią obiektywnie, nie wyżywać się na niej - kto wie za co?
Z takimi myślami usnęła w końcu, zmęczona wydarzeniami całego dnia.

***

Obudziła się już następnego dnia, trochę uspokojona. Spojrzała na zegarek i przekonała się, że ma niecałą godzinę, by dotrzeć punktualnie na trening, więc z niewielkim ociąganiem zwlokła się z łóżka. W kuchni zastała matkę przyrządzającą śniadanie.
- Hej kochanie! - Jajecznica ze skwarkami zachęcająco syczała lekko z patelni.
- Cześć mamo! - Spróbowała się uśmiechnąć. Wyszło trochę krzywo, ale lepsze to niż nic. - Za chwilę wychodzę. - Oznajmiła, mając nadzieję, że nie spotka jakiegoś znaczącego sprzeciwu.
- Gdzie się wybierasz, jeśli można spytać? - Pytanie zawierało w sobie niepokój.
- Spotkać się ze znajomymi... - Określiła swój cel najogólniej jak umiała. Bo przecież nie powie matce, że idzie trenować swoje wilkołacze zdolności z facetem, który jej nienawidzi, prawda? Najwyraźniej brzmiała przekonująco, bo w odpowiedzi dostała lekkie kiwnięcie głową.
- Tylko zjedz trochę najpierw, dobrze? - Jajecznica znalazła się na jej talerzu. Emilka uświadomiła sobie, że w sumie jest głodna, więc z przyjemnością wszystko pochłonęła. Niedługo później, najbardziej gotowa jak się dało, ruszyła na spotkanie z przeznaczeniem.

______________________________________
Raczej krótki, chaotyczny przerywnik, niż prawdziwy
rozdział, ale uznałam, że potrzeba też trochę
relacji Emilki z rodziną, bo w końcu nie zniknęła
nagle z domu. Mam nadzieję, że jakoś da się to czytać ;)

1 komentarz:

  1. Fajna ta mama Emilki... To co, że krótko, nie masz pojęcia ile radości sprawił mi ten rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń