środa, 17 lutego 2016

Rozdział 23 - Niespodziewany Gość

Ostrzeżenie: w tym rozdziale występują opisy fizycznego znęcania się, więc jeśli czujesz się niekomfortowo, czytając takie rzeczy, prawdopodobnie wolisz go pominąć.

Maks zdobył pozwolenie na przeszukanie mieszkania Kamila zaskakująco szybko, dzięki czemu reszta watahy mogła się wziąć do pracy. Dlatego następnego popołudnia, przy promieniach zachodzącego słońca Amelia, Rafał i Leon otworzyli drzwi do dawnej siedziby Widma.
Wilkołaki wkroczyły do środka ostrożnie, gotowe w każdej chwili zareagować na najdrobniejszy ruch czy szelest. Ale nic się nie stało. Nikt ich nie zaatakował, a mieszkanie wyglądało na opuszczone od dłuższego czasu. Nie żeby to cokolwiek znaczyło.
- Jak myślicie, znajdziemy tu coś? - Szeptem spytał Rafał.
- Na pierwszy rzut oka wątpliwe. - Odparł równie cicho Leon, rozglądając się uważnie.
- Naprawdę powinniście częściej patrzeć pod nogi. - Stwierdziła na to Amy, kucając przy zaschniętej plamie krwi na środku pokoju. Leon natychmiast do niej podszedł.
- To zapewne miejsce, gdzie zginął. - Powiedział na głos to, o czym wszyscy myśleli. - Mogę pobrać próbki, ale nie wiem, czy to dostarczy nam jakichkolwiek nowych informacji.
- Wątpliwe. Wiem, że policja nie zawsze wykonuje świetną robotę, ale w tym wypadku raczej trudno było tego nie znaleźć. - Mówiąc to, Rafał napotkał wiele mówiący wzrok Amelii. - No co? My też byśmy w końcu to zauważyli, nie? - Kobieta tylko wzruszyła ramionami.
- Przeszukajmy całe mieszkanie pod kątem wskazówek, gdzie przebywa Maenak. To, że go nie zastaliśmy, jeszcze o niczym nie świadczy, ale może uda nam się ustalić coś więcej.

***

Marta zapukała niepewnie do drzwi. Chwilę później stanęła w nich Emilka.
- Miło cię widzieć! - Uśmiechnęła się, przepuszczając koleżankę do środka. - Po raz kolejny tego dnia.
- Nawzajem. - Odparła tamta, trochę mniej pewnie. Choć starała się wyglądać na szczęśliwą, żołądek miała zawiązany na supeł i czuła się, jakby szpiegowała Emilkę. Michał jej odpisał i zgodził się na spotkanie później. Wstępnie umówili się, że Marta da znać kiedy skończą i nie będzie to później niż o 19:00. I choć robiła to wszystko w dobrej wierze, chcąc pomóc, wciąż czuła wyrzuty sumienia.
Dziewczyny przygotowały szybko przekąski i zasiadły do oglądania. Nie minęło dużo czasu, zanim zupełnie wciągnęły się w fabułę.
Dobrą zabawę przerwało lekkie, ale jednocześnie stanowcze i jakby wyszukane, pukanie do drzwi. Zaskoczone przerwały film i Emilka podniosła się, by otworzyć. Za drzwiami stał nie kto inny jak... Kamil. Dalej wszystko potoczyło się w ułamkach sekund.
Widmo odepchnęło zaskoczoną dziewczynę i błyskawicznie dopadło Martę, przykładając jej nóż do gardła. Gdy wilkołaczyca zdołała się podnieść, jej koleżanka już stała jako zakładnik w rękach Maenaka.
- Pójdziesz ze mną, albo twoja mała ludzka przyjaciółka zginie. - Kamil uśmiechnął się złowieszczo, niczym psychopata, przyciskając nóż nieco mocniej do skóry dziewczyny.
- Zostaw ją! - Warknęła Emilka, póki co zachowując dystans.
- Nie zrozumiałaś? A miałem cię za inteligentną... - Widmo zrobiło sztucznie smutną minę. - Postawiłem jasny warunek. Ty w zamian za nią.
- A co powiesz na nie? - Dwa kroki do przodu, gotowość do skoku...
- Twoja strata. Czy raczej jej. - W momencie, kiedy Kamil miał przejechać nożem po szyi Marty, Emilka rzuciła się w jego kierunku. W locie przemieniła się i z wyszczerzonymi kłami wylądowała na mordercy. Widmo zdążyło rzucić dziewczynę o ścianę, po czym straciła przytomność i osunęła się na podłogę. Tymczasem złotobrązowy wilk stracił próbował przegryźć mu krtań. Nagle stracił oparcie, gdy jego przeciwnik się zdematerializował. Zanim Emilka zdążyła się obejrzeć, dostała w głowę krzesłem. Odwróciła się gwałtownie i znów rzuciła się na Kamila. Jej zęby minęły jego rękę o centymetry, ale przez jego refleks ostatecznie zadzwoniły o posadzkę. Nie czekając na nic natychmiast zerwała się znowu, gotowa do ataku. Maenak również przyjął pozę ofensywną. Przez chwilę czekali nawzajem na swój ruch, aż nagle niemal jakby na niesłyszalny sygnał znów się na siebie rzucili. Kotłowali się po całym pokoju, niszcząc wszystko, co stanęło na ich drodze. Gdy już wydawało się, że Emilka zyskuje przewagę, Widmo znikało i pojawiało się za nią, atakując od tyłu. Zrzucili i poszarpali już zasłony, podrapali wszystkie meble i porysowali podłogę. A to wszystko, choć zdawało ciągnąć się i ciągnąć, trwało dosłownie krótką chwilę.
W końcu Kamil dorwał się z powrotem do noża, który wypadł mu w tym zamieszaniu, po czym wbił go bezlitośnie w tylną nogę wilczycy. Złotobrązowa bestia zapiszczała z bólu i po chwili dziewczyna wróciła do swej ludzkiej postaci. W jej nodze tkwiło zanurzone niemal całkowicie ostrze. Wokół niego zbierała się plama szkarłatnej krwi. Emilce zrobiło się niedobrze. Maenak stanął nad nią, a na jego twarzy pojawił się ten sam złowrogi i pokręcony uśmiech, co wcześniej.
- Teraz już mi nie uciekniesz... - Złapał ją za włosy i brutalnie pociągnął, stawiając do pionu. Dziewczyna krzyknęła z bólu. Ale nie miała już siły, by się przeciwstawić.

______________________________
Chcę powiedzieć, że pewnie jeszcze będę
żałowała tej zarwanej nocy, którą poświęciłam
na pisanie tego... Ale cóż, rocznicę jakoś trzeba uczcić.
Bo owszem, to właśnie dzisiaj mija równo rok od opublikowania
prologu. Jak szybko ten czas leci.
A tak w ogóle, jak Wam się podobało?
Jak już wspominałam wcześniej, czas na złe rzeczy :D

wtorek, 16 lutego 2016

Rozdział 22 - Bezksiężycowi

Spóźniła się tylko odrobinę, ale Aleksander już jej oczekiwał z miną wyrażającą niezadowolenie. Oho i tyle było z zadawania pytań. Na szczęście mężczyzna oszczędził jej kazania i od razu przeszedł do konkretów.
- Daj znać rodzicom, że wrócisz późno. - Emilka popatrzyła na niego pytająco. - Idziemy chwytać Drogowca.
Dziewczyna niemal bez zastanowienia wyciągnęła telefon i wystukała sms'a. Perspektywa polowania na Widmo była niezwykle ekscytująca.
- W związku z tym przekładamy nasz trening na jutro. - Dodał Aleks po chwili.
- Co? Ale ja...
- Bez żadnego ale. Która godzina ci pasuje? - Emilka chciała wspomnieć, że jest umówiona, ale ugryzła się w język. Zamiast tego szybko przeliczyła, jak długo czasu zajmie obejrzenie filmu z Martą.
- Umm... 18:00? - Zapytała w końcu.
- Może być. Teraz masz jeszcze chwilę dla siebie. - Stwierdził, po czym poszedł przygotowywać się na misję.
- A... nie zapoznasz mnie z jakimś planem? - Zawołała za nim niepewnie.
- Wszystko w swoim czasie. - Dziewczyna została sama w pomieszczeniu. Przez chwilę stała tak bez sensu, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić. W końcu zdecydowała przejść się po kryjówce.
Rozjaśnione białymi świetlówkami korytarze jak zwykle prowadziły w mrok pomiędzy jednym źródłem światła a drugim, prowadząc niepokojącą grę cieni. Do tego dochodziły wcale nie oświetlone odnogi. Mimo tego, że Emilka spędziła już tutaj sporo czasu, wciąż wędrowała tymi drogami z duszą na ramieniu. Dlatego gdy nagle przed nią z ciemności wyłoniła się Amelia, dziewczyna aż podskoczyła, zaskoczona.
- O, hej! - Uśmiechnęła się do niej wilkołaczyca. - Słyszałam, że dziś polujecie z Aleksem na Widmo? - Emilka tylko skinęła głową, wciąż przepełniona adrenaliną w wyniku nieoczekiwanego spotkania. - Powodzenia w łowach!
Amy już chciała iść dalej, gdy dziewczyna zdała sobie sprawę, że to może być jej szansa na zdobycie odpowiedzi.
- Mogę cię o coś zapytać. - Milczenie uznała za zgodę. - Kim są Bezksiężycowi?
- Skąd wzięłaś tę nazwę? - Kobieta przechyliła głowę, zaskoczona.
- Ja... Um, no więc... - Emilka zaczęła się jąkać. - Wyczytałam w dzienniku Aleksa. - Wykrztusiła w końcu. Amelia zrobiła wielkie oczy.
- Gdzie? Skąd? Jak?
- Znalazłam go... W DoomRoomie. - Wymamrotała.
- Byłam pewna, że trzyma go gdzieś pod kluczem... - Mruknęła kobieta w odpowiedzi.
- Co takiego zrobił Aleksander? - Zapytała już bardziej otwarcie dziewczyna.
- Obawiam się, że tego nie mogę ci powiedzieć. Możesz go zapytać, ale wątpię czy odpowie. Tak czy inaczej, to jego osobista sprawa. - Stwierdziła Amy. Po chwili wahania jednak dodała. - Ale chyba mogę powiedzieć ci o Bezksiężycowych. - Dziewczyna spojrzała na nią wyczekująco.
- Widzisz, jak kiedyś sam Aleks próbował ci uświadomić, wilkołakiem się rodzisz. Jest to coś przekazywanego przez geny, z pokolenia na pokolenie. Trochę jak choroba. O szczegóły musiałabyś dopytać Leona, on lepiej zna się na biologii. W każdym razie, bardzo, bardzo rzadko zdarza się, że człowiek, który teoretycznie patrząc po drzewie genealogicznym nie ma prawa być wilkołakiem, jednak nim jest. To jest właśnie Bezksiężycowy. - Na chwilę zapadła cisza. Emilka próbowała przetrawić to, co właśnie usłyszała.
- Ale... czemu ta nazwa? Co to ma do Księżyca? - Spytała w końcu.
- Wilkołaki zwykły wierzyć, że wywodzą się ze szlachetnych rodów, których protoplaści zostali pobłogosławieni przez sam Księżyc, by chronić nasz świat przed drugą stroną, znaczy się Widmami. Tym samym Bezksiężycowi urodzili się bez tego błogosławieństwa i przez długi czas uchodzili za gorszych. W tej chwili całość jest traktowana z przymrużeniem oka i pochodzenie nie ma już znaczenia, chociaż w watahach z mniejszych miejscowości czy wsi wciąż możesz spotkać się z takim przekonaniem.

***

Marta siedziała na łóżku z komórką w dłoni i wahaniem na twarzy. Powoli analizowała zachowanie Emilki. Fakt, że wydawała się szczęśliwa, była wciąż radosna. Zdawała się zupełnie nie przejmować niczym, ani niedawną śmiercią swojego chłopaka ani sprawdzianami w szkole. Zastanawiała się, czy to normalne. Co było zdrowsze - rozpaczać i płakać, umierać z tęsknoty czy raczej nie dbać o nic, żyć dalej jakby nic wielkiego się nie stało. Na jej rozum lepiej brzmiało to drugie, ale po tym, co powiedział jej Michał, nie mogła przestać martwić się o koleżankę. Bo co jeśli to faktycznie były początki choroby psychicznej?
Marta przekładała telefon z ręki do ręki, bawiła się nim, rozważała. W końcu doszła do wniosku, że lepiej podjąć jakieś działanie niż potem tego żałować. Ale nie zbyt radykalne, bo nie chciała też zaszkodzić. Odblokowała więc komórkę i wystukała szybkiego sms'a.

Emilia zachowuje się, jakby niczym się nie martwiła. 
Ale ja martwię się o nią. Jutro mamy się spotkać, 
później chciałabym z tobą porozmawiać. 
- Marta Zymkowska.

***

Minęło jeszcze sporo czasu, nim w końcu Aleks znalazł Emilkę, by zdradzić jej plan. Dziewczyna obserwowała go uważnie, zastanawiając się, jak zdobyta przez nią wiedza ma się do czegokolwiek. Jednak szybko musiała skupić się raczej na jego słowach, by wiedzieć co ją czeka.
- Jak już wiemy, Drogowca wywabi tylko jedna rzecz. Dlatego plan jest prosty. Wsiadasz w samochód i jedziesz prosto, jak gdyby nigdy nic. W tym czasie ja...
- Moment! Zdajesz sobie sprawę z tego, że nie mam prawa jazdy? - Wtrąciła Emilka.
- Ale wiesz jak prowadzić samochód? - Aleksander tylko trochę przejął się jej słowami.
- Nie, nie mam zielonego pojęcia. Znaczy w teorii...
- Okej, to trochę komplikuje sprawę. Będę musiał cię szybko przeszkolić.
- Żartujesz? - Zapytała z niepokojem w głosie.
- Nie. Ktoś musi go wywabić, a nie jesteś jeszcze gotowa, by walczyć z Widmem sam na sam. Nawet tak stosunkowo nieszkodliwym jak Drogowiec.
- Więc wolisz zaryzykować moim życiem, wsadzając mnie do metalowej puszki? - Emilka popatrzyła mu w oczy, czekając na reakcję.
- Jesteś teraz częścią watahy. Nigdy nie zaryzykowałbym twoim życiem. - Odparł z powagą po chwili milczenia, przez którą oboje przyglądali się sobie nawzajem. - Poza tym, prowadzenie samochodu wcale nie jest takie trudne. - Dodał już lżejszym tonem.

***

Patrząc na niemal opustoszałą ulicę Emilka rozumiała, dlaczego tyle czekali z polowaniem. Spojrzała na zegarek w samochodzie. Wskazywał 22:00. Nie spodziewała się, że spędzi aż tyle czasu w kryjówce, a potem na bardzo skróconym i trochę uproszczonym kursie prawa jazdy. Na szybko przeszkolona przez Aleksandra wcale nie czuła się pewnie za kierownicą, ale lepiej niż kilka godzin temu.
Teraz czekała na znak, by rozpocząć operację. Jej zadanie było proste - jechać prosto, nieco szybciej niż pozwalają na to przepisy i nie zignorować wszelkie krzyki, które mogłyby ją rozproszyć i spowodować wypadek. Miała tylko nadzieję, że żaden niewinny człowiek nie będzie akurat przebiegał przez ulicę w niedozwolonym miejscu, bo z pewnością by go rozjechała.
W końcu usłyszała sygnał swojego telefonu. Szybko spojrzała na wyświetlacz. Aleksander. To znaczy, że czas zaczynać.
Odciągnęła hamulec i nacisnęła pedał gazu, mając nadzieję, że nie pomyli się przy zmianie biegów. Samochód ruszył sprawnie, szybko nabierając prędkości. Dziewczyna nie miała problemów z kontrolowaniem go i szybko odkryła, że w zasadzie jest to całkiem przyjemne. Przed sobą widziała krytyczny punkt, miejsce, gdzie miało pojawić się Widmo. Nagle powietrze przeszył przeraźliwy krzyk, a przed pojazdem pojawiła się mglista postać. Emilka podskoczyła na siedzeniu. Chociaż się tego spodziewała, wciąż była zaskoczona i nieco przerażona pojawieniem się Drogowca. Nie skręciła z drogi i sekundy później przejechała na wskroś przez upiorną sylwetkę na drodze. Miała nadzieję, że teraz Aleksander wykona swoją część roboty.
Zahamowała gwałtownie, przy tym niechcący niemalże przejeżdżając ulicę na wskroś. Na szczęście akurat nikt inny nie jechał. Usadziwszy samochód, odetchnęła głęboko. Trzęsła się lekko, przepełniona adrenaliną i radością, że dała radę.
Gdy Aleks dotarł do samochodu, z fiolką pełną kłębiącego się białego dymu w ręce, dziewczyna nawet nie czekała na to, co powie, tylko rzuciła mu się na szyję z szerokim uśmiechem.
- Udało się! Udało! Zrobiłam to! - Zawołała radośnie. Zaraz się opamiętała i odsunęła na rozsądną odległość, spuszczając wzrok. Na jej ustach pozostał jednak wesoły uśmieszek.

______________________________
Ta dam! Podoba się? :)
Z tego rozdziału jestem wyjątkowo zadowolona
(z tempa, w jakim go napisałam również)
+ powoli zbliżamy się do końca, co oznacza,
że wielkie (czyt. złe) rzeczy będą się działy!

sobota, 13 lutego 2016

Rozdział 21 - Słowo-klucz

Szkoła. Znowu.
Emilia siedziała na korytarzu, starając się zapomnieć o tym, że za pięć minut ma sprawdzian z geografii. Jakkolwiek błahy się wydawał w obliczu wilkołaków, Widm i wszechobecnej śmierci, wciąż będzie musiała wytłumaczyć się mamie, czemu nie potrafiła wskazać na mapie takiego Dżibuti. Albo Gambii. Albo jednej z trzech Gwinei. Jakby kogokolwiek oprócz egzaminatorów i nauczycieli to obchodziło.
Jej ponure, wewnętrzne narzekania przerwała znajoma twarz, która niespodziewanie pojawiła jej się przed nosem.
- Hej! Nauczona? - Marta uśmiechnęła się, zrzucając swój plecak na podłogę przy stopach dziewczyny.
- W życiu! A ty? - Emilka odwzajemniła uśmiech, robiąc koleżance miejsce pod ścianą. Ta chętnie skorzystała, sadowiąc się na te ostatnie minuty wolności.
- Bywało gorzej. Poza tym, pewnie i tak dostaniesz lepszą ocenę.
- Nie tym razem. - Roześmiała się gorzko. - Nie jestem w stanie zapamiętać tych wszystkich małych afrykańskich państewek. Weź taką Gambię, przecież to jakiś ledwo widoczny robak w Senegalu...
- Widzisz! Czyli jednak coś umiesz! - Emilka tylko machnęła ręką.
- Może. Powiedz lepiej, co powiedziałabyś na seans dziś wieczorem?
- Mam plany. - Odparła Marta z żalem w głosie. Przez jej głowę przebiegła wizja Michała, któremu obiecała zdawać raporty w sprawie koleżanki. - Może... jutro?
- Dam znać. Ale wstępnie spoko. - Dalszą konwersację uniemożliwił dzwonek na lekcję.

***

Wyglądało na to, że większość popołudnia będzie miała wolną. Co oznaczało, że mogła kontynuować lekturę dziennika.
Dlatego też po powrocie ze szkoły Emilka zaparzyła sobie kubek herbaty i ruszyła do swojego pokoju. Tam, zawinięta w koc, zaczęła czytać kolejne wpisy.

20.02.2005


Jest lepiej. Ból już niemal mnie opuścił, choć pamięć nie zrobi tego nigdy. A ona wciąż jest zdruzgotana. Tak mi przykro. Gdybym tylko mógł coś zrobić. Ale gdybym jej powiedział, czułaby się jeszcze gorzej.

To wciąż nie dawało jej żadnej wskazówki co do tożsamości tajemniczej kobiety. Tak jak nie dały jej tego poprzednie wpisy. Ani następne, bo po przewertowaniu kilku następnych stron wciąż nic nie wiedziała. Większość tekstów opisywała cierpienie, sądząc po cząstkowych informacjach, psychiczne. Zero konkretów.
Już miała porzucić lekturę, gdy jej oczom ukazał się tekst napisany niemal miesiąc później.

17.03.2005


Co to właściwie znaczy być Bezksiężycowym? Nina bagatelizuje tę sprawę, ale inni szepczą między sobą. Czy ma to coś wspólnego z moją zbrodnią?

Bezksiężycowy. To musiało być słowo-klucz, które doprowadzi ją do jakiegoś rozwiązania. Przewróciła kartkę, gotowa czytać dalej, gdy rozległo się pukanie i nie czekając na "proszę" do jej pokoju wtargnęła mama. Emilka niemal wylała na siebie resztkę herbaty, zaskoczona.
- Czy nie powinnaś zaraz wychodzić na swoje zaję- O! co tam czytasz? - Spojrzała zaciekawiona na notatnik.
- Umm... Nic takiego. - Wybełkotała dziewczyna, jednocześnie w myślach robiąc facepalma. Naprawdę, najgorszy tekst jaki mogła wymyślić. Na szczęście jej Agata Chmielewska nie należała do wybitnie wścibskich rodziców i zignorowała tą jawną próbę ukrycia treści tajemniczego dziennika, który czytała jej córka. Ostatecznie była już dorosła...
- W porządku. Ale to nie zmienia faktu, że zaraz musisz wychodzić. - Emilka sięgnęła po leżący nieopodal telefon i sprawdziła godzinę.
- Mhmm... - Mruknęła, zwlekając się z łóżka. Agata uśmiechnęła się jeszcze do córki i wybyła z pokoju. Tymczasem dziewczyna zaczęła się zbierać na trening z silnym postanowieniem, że zapyta Aleksandra o Bezksiężycowych.

____________________________________
W sumie to nic się nie dzieje. I przepraszam,
że musieliście tak długo czekać. Ta pierwsza część
to głównie moje ostatnie doświadczenia z mapą Afryki
(którą szczęśliwie już umiem XD), ale przynajmniej
na końcu pojawia się coś nowego...
To jakie macie teorie dotyczące Bezksiężycowych? :D
(Znając życie będą lepsze, niż to co wymyśliłam, ale
i tak chętnie je poczytam^^)

PS z radością czytam wszystkie Wasze komentarze :)
Odpowiadam rzadko, bo często mam wątpliwości, czy
powstrzymałabym się od spoilerowania, co będzie dalej XD