piątek, 20 lutego 2015

Rozdział 2 - Niechciane Dziedzictwo

Dziewczyna otworzyła oczy. Poraziło ją jasne światło spod sufitu. Powoli zaczęły do niej docierać głosy.
- Myślicie, że wszystko z nią w porządku?
- Ciężko, żeby było w porządku po tym, jak właśnie zamordowała dwójkę ludzi.
- Zamknij się, Aleks, nie pomagasz! - Westchnięcie. Po chwili na Emilkę padł czyjś cień.
- Obudziła się! - Zawołała dziewczyna nachylająca się nad nią. - Jak się czujesz? - Odruchowo chciała odpowiedzieć, że dobrze, ale wtedy natłok wydarzeń spadł na nią jak grom z jasnego nieba. Zacisnęła powieki, mając nadzieję, że w ten sposób wspomnienia znikną, ale obrazy tego, co się wydarzyło wciąż na nowo przewijały jej się przed oczami. Jej chłopak z inną dziewczyną. Furia. Krew. Szczątki.
- Daniel... - Wymamrotała w końcu. - Co się z nim stało...? - Podświadomie znała odpowiedź na to pytanie, ale i tak musiała je zadać. Jakaś mała jej cząstka miała nadzieję, że to był tylko zły sen i zaraz się z niego obudzi.
- Kto? - Spytała blondynka, która wcześniej interesowała się jej samopoczuciem.
- Mój... mój chłopak...
- Nie żyje. - Beznamiętnie odparł ciemnowłosy mężczyzna. - Przykro nam. - Jego głos wcale tego nie zdradzał, ale Emilka i tak przestała słuchać po pierwszej części wypowiedzi. Czuła się, jakby właśnie oberwała czymś ciężkim w głowę. Ostatnia kropla nadziei, którą w sobie miała, właśnie wyparowała.
- Aleks, miałeś się nie odzywać! - Naskoczyła na niego blondwłosa. Mężczyzna mruknął coś niemiłego w odpowiedzi. - Jestem Amelia. - Zwróciła się do Emilki. - Ale możesz mi mówić Amy.
W tym momencie do pomieszczenia wkroczyła jeszcze dwójka ludzi.
- Zajmij się nią, proszę. - Powiedziała jedna z nowoprzybyłych, a jej towarzysz posłusznie kucnął przy dziewczynie i zaczął ją uważnie oglądać, sprawdzać reakcję źrenic, słuch oraz szukać urazów fizycznych. Tymczasem kobieta zwróciła się do Aleksandra i Amelii.
- Mamy problem. Leonowi co prawda udało się odsunąć podejrzenia od naszego nowego nabytku, ale nie zdążył całkowicie zatuszować morderstwa. Gliny już węszą na miejscu i wkrótce rozpoznają ofiary, a potem zaczną przesłuchania. Choć młoda nie będzie na liście podejrzanych, jako dziewczyna tamtego biednego chłopaka na pewno zostanie włączona w śledztwo. - Aleksander zaklął cicho, twarz Amy wyrażała zmartwienie. Do rozmowy wtrącił się Green.
- Wszystko z nią okej, ale wciąż jest oszołomiona. - Ku zaskoczeniu wszystkich, Emilka potwierdziła to, sama się odzywając:
- Zgadza się. A teraz... gdzie jestem?
- W Kryjówce. - Odparła kobieta, jakby to wszystko wyjaśniało. Chwilę później jednak zorientowała się, że tak nie jest i dodała: - To miejsce spotkań naszej watahy.
- Wa...tahy? - Dziewczyna nie była pewna, czy dobrze zrozumiała.
- Dokładnie. A ja jestem jej alfą. Nina Kozłowska. - Wyciągnęła rękę na powitanie. Emilia potrząsnęła nią niepewnie.
- Zapewne masz masę pytań! - Wtrąciła się Amelia. Dziewczyna skinęła lekko głową.
- Zacznijmy od tego, co tu robisz. Być może już wiesz, a być może jeszcze nie, że jesteś jedną z nas.
Odpowiedzią było zagubienie we wzroku dziewczyny.
- Jak to, jedną z was?
- Wilkołaków. - Dopowiedział Aleksander. Emilka spojrzała na niego z przerażeniem.
- To, co stało się w tamtej toalecie, nazywamy pierwszą przemianą. Zazwyczaj jest brutalna i często kończy się tragicznie. - Spokojnym, opanowanym głosem tłumaczyła Nina. Dziewczynie znów przed oczami stanął obraz szczątków i krwi dookoła. Zrobiło jej się niedobrze, ale powstrzymała wymioty.
- Szczęśliwie kilka dni wcześniej namierzyliśmy cię, dzięki czemu dzisiaj mogliśmy szybko do ciebie dotrzeć.
- W jaki sposób?
- Ugryzienie. Aleksander świetnie się spisał. - Stwierdziła alfa.
- Moment... To była WASZA sprawka?! - Emilka poczuła, jak wracają w niej siły, a jej ciało na nowo napełnia się furią. Skierowała wściekły wzrok na ciemnowłosego mężczyznę.
- TY mnie ugryzłeś?! - Nie czekała nawet na odpowiedź, tylko kontynuowała. - Czyli to wszystko TWOJA wina! - Przyłapała się na tym, że ma ochotę warknąć, więc umilkła, ale wciąż patrzyła na Aleksa oskarżająco.
- Tak wyglądało moje zadanie. I dla twojej informacji, dzięki temu nie zostałaś oskarżona o morderstwo, ani nie zabiłaś więcej osób. - Syknął rozzłoszczony mężczyzna.
- Gdybyś mnie nie zaatakował, nic z tego by się nie wydarzyło!
- Zrozum, wilkołakiem nie stajesz się przez ugryzienie... - Wtrąciła wciąż opanowana Nina. - To dziedzictwo przenoszone wraz z krwią. To znaczy, że ktoś wśród twoich przodków był jednym z nas.
- Nie wierzę w to! W ani jedno słowo! Dopóki się nie zjawiliście, wszystko było w porządku!
- Słyszysz ją?! Będzie tylko zbędnym balastem dla watahy! - Stwierdził wkurzony Aleksander, po czym gwałtownie się odwrócił i opuścił pomieszczenie. Alfa zachowała spokój i uważnie obserwowała Emilkę. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- Nie możesz jej tak po prostu wyrzucić! - Wtrąciła się Amy.
- Czy powiedziałam, że zamierzam? - Zapytała Nina. Emilia tylko patrzyła to na jedną, to na drugą.
- Jednak zdanie mojego zastępcy powinno się dla mnie liczyć.
- Wiesz, jaki jest Aleksander! A jej należy się chociaż szansa!
- Pytanie, czy zechce tę szansę przyjąć? - Alfa spojrzała znacząco na dziewczynę. Amelia podążyła za jej wzrokiem, by ujrzeć resztkę wściekłości tlącą się w szarych oczach. Jej miejsce powoli jednak zajmował strach.
- Już zawsze taka będę? - Spytała niepewnie. W odpowiedzi dostała twierdzące kiwnięcie. - W takim razie chyba nie mam wyboru...

__________________________
I kolejny rozdział :)
Podejrzewam, że na następne trzeba będzie dłużej czekać,
bo nie wiem jak u mnie będzie z czasem (i motywacją, to też ważne!)

środa, 18 lutego 2015

Wizerunki bohaterów

Na razie dodałam obrazki Emilki i Niny, resztę mam nadzieję, że będę miała wkrótce :)
Nie jest to dokładne odwzorowanie bohaterów tak, jak mam w głowie, ale że sama ich narysować nie umiem, to najlepsze, do czego doszłam.
Emilka
Nina


wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział 1 - Zdrada nie popłaca

- Ugh, to wygląda okropnie! - po raz nieskończony stwierdziła Emilka, spoglądając na obandażowaną rękę.
- Daj spokój, nie jest tak źle... - Próbował uspokoić ją Daniel, jej chłopak. - Gdybym to ja miał opatrunek na pół ręki, chwaliłbym się wszem i wobec, a nie narzekał. - Posłał jej najbardziej uroczy ze swoich uśmiechów.
- Jasne... Ale twój garnitur by go zakrył, więc nie musiałbyś się o to martwić. Szczególnie, że to nie ty odgrywasz rolę księżniczki na tym balu.
- Chciałabyś się zamienić? - Najpierw obrzuciła go groźnym spojrzeniem spod przymrużonych oczu, a potem roześmiała się głośno na myśl o Danielu w sukience.
- Nie, w przeciwieństwie do ciebie, ja dam sobie radę w takim stroju. - Wskazała na swoją kreację, piękną ciemnozieloną, wpadającą w oliwkowy, sukienkę do kolan, złote buty na niewielkim obcasie i przykrywający jej ramiona złoty, półprzezroczysty szal.
- Jak chcesz. W takim razie mam nadzieję, że nie obrazisz się, jeśli na chwilę cię opuszczę, księżniczko. - Uśmiechnął się czarująco. Emilka westchnęła lekko, uśmiechnięta, po czym pokręciła głową. Chwilę później Daniel zniknął w tłumie, a ona została sama przy stoliku z jedzeniem. Popatrzyła chciwie na smakowicie wyglądające przekąski. "Walić diety, walić sylwetkę!" - pomyślała, sięgając po owocowo-piankowego szaszłyka i zanurzając go w stojącej nieopodal fontannie czekolady. Zdecydowanie studniówka miała swoje zalety, a jedzenie było jedną z nich. Następnie próbowała rozmaitych smakołyków znajdujących się na stole oraz różnych napojów, które znalazły się tam oprócz ponczu. Zignorowawszy fakt, że Daniel wciąż nie wrócił, udała się na parkiet trochę potańczyć. Muzyka dawała radę, przynajmniej nie było to wieśniackie disco polo, które jakimś cudem wszyscy oprócz niej znali, co kazało jej kwestionować ich gust muzyczny. Po jakimś czasie napoje, które wypiła, dały o sobie znać. Nie zastanawiając się dwa razy, wyruszyła na poszukiwanie łazienki. Jakież było jej zdziwienie, kiedy wkraczając do środka, pierwszym co zobaczyła, był Daniel... obściskujący jakąś dziewczynę, której nawet nie znała. Początkowo była w zbyt wielkim szoku, by cokolwiek zrobić. Po chwili jednak poczuła, jak gotuje się w niej wściekłość. Czysta, niespożyta furia. Tymczasem para zauważyła jej obecność. Oderwali się od siebie i teraz patrzyli na nią z niepokojem. Coś w spojrzeniu Emilki widocznie ich przeraziło, bo zaczęli nieznacznie odsuwać się od niej.
- Em, co się z tobą dzieje...? - W głosie Daniela słychać było strach. Jego słowa natomiast zadziałały na dziewczynę jak płachta na byka. Już miała zrobić krok do przodu i rzucić się na swojego, już byłego, chłopaka, kiedy poczuła niewyobrażalny ból. Najpierw w zabandażowanej ręce, a następnie w całym swoim ciele. Uczucie było okropne, jakby ktoś próbował spalić ją żywcem. Emilka zacisnęła oczy, jednak chwilę wcześniej zdołała zauważyć srebrzysty blask otaczający jej ręce. Kilkanaście sekund zdawało jej się wiecznością, ale kiedy otworzyła oczy, natychmiast o tym zapomniała. Zapomniała też o wszystkim innym. Jedyne, co miała teraz w pamięci, to wściekłość i poczucie krzywdy. Które dawały jej niesamowitą energię. A także namawiały do działania. Obróciła się w stronę Daniela i jego nowej zabawki. Oboje siedzieli skuleni w kącie, niezdolni do zrobienia jakiegokolwiek ruchu, sparaliżowani strachem, który mogła wyczuć. Widziała ich wyraźnie, jakby byli tuż obok niej, a nie po drugiej stronie pomieszczenia. Słyszała każdy ich oddech. Jednak nie przywiązywała zbyt dużej wagi do tego niesamowitego wyostrzenia zmysłów, ponieważ czuła, jakby było całkowicie naturalne, jakby od zawsze stanowiło jej część. Warknęła głośno, ostrzegawczo, chociaż nie miała potrzeby ostrzegać swoich ofiar. Zarówno ona jak i oni doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że nie ma już dla nich ratunku. Chwilę później nienaturalnie duży, złocisto-brązowy wilk z furią rzucił się na parę nastolatków. Jego, a właściwie jej, kły bezlitośnie rozszarpywały ubrania, skórę, mięso, łamały kości. Pierwsza zginęła dziewczyna, szybko zamieniając się w zmasakrowaną kupę mięsa i kości, ze strzępkami materiałów. Daniel błyskawicznie poszedł w jej ślady. Krew zabarwiła ściany, podłogę i lustro szkarłatnymi wzorami. Wilczyca, zaspokoiwszy żądzę mordu, wycofała się. Po chwili znów otoczyło ją srebrne światło i w bólach wróciła do swojej ludzkiej postaci. Kiedy jednak Emilka jako człowiek ujrzała scenę zbrodni, zrobiło jej się słabo. Z miejsca zwymiotowała, żałując teraz ilości zjedzonych przekąsek. Następnie, unikając patrzenia na krwawe szczątki, skuliła się w przeciwnym kącie i zamarła w tej pozycji. Pamiętała każdą sekundę popełnianego morderstwa z najdrobniejszymi szczegółami. Pamiętała odurzający zapach krwi. Błysk przerażenia w ich oczach na chwilę przed śmiercią. Trzask kości kruszonych jej zębami. Ale najbardziej z tego wszystkiego przerażał ją fakt, że w chwili, gdy ich mordowała, sprawiało jej to przyjemność. Napawała się tym, co robi, czuła satysfakcję, że tak się odpłaca chłopakowi za jego zdradę, że to właśnie należy się tej suce, którą chwilę wcześniej całował. Pod natłokiem tych myśli, Emilka wzdrygnęła się, ale nie rozpłakała. Była zbyt przerażona i zmęczona, zbyt zszokowana, by uronić choć jedną łzę. Czuła się pusta, jakby wypalona. Nie zareagowała nawet, gdy do jej uszu dobiegły jakieś głosy, wyraźnie zbliżające się w jej stronę.
- To tutaj, jestem tego pewien!
- Obyś miał rację, nie mamy więcej czasu... - W progu stanęła młoda dziewczyna.
- O nie... - Jęknęła, widząc pozostałości po scenie, która przed chwilą rozegrała się w łazience. Za nią w przejściu zjawiło się dwóch mężczyzn. Jeden, ciemnowłosy, z charakterystyczną blizną na dolnej wardze, jedynie się skrzywił. Drugi, blondyn o zielonych oczach, wyraźnie młodszy, jękiem zawtórował dziewczynie.
- Już po fakcie. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. - Stwierdził starszy opanowanym głosem. Zielonooki przytaknął mu skinieniem głowy, ale twarz dziewczyny wykrzywił grymas niechęci. Jednak nie zakwestionowała jego słów. Zamiast tego ostrożnie podeszła i kucnęła obok skulonej Emilki.
- Jest w głębokim szoku. - Stwierdziła, ledwo na nią spojrzawszy. - Obawiam się, że nie da rady sama iść.
- W porządku. Green, dasz radę sam to ogarnąć?
- Zrobię co w mojej mocy. - Odparł blondyn.
- W takim razie nie ma co zwlekać, raz raz, już i tak mamy opóźnienie. - Ciemnowłosy podszedł do Emilki i bez większego wysiłku wziął ją na ręce. - Widzimy się z powrotem w Kryjówce.
- Powodzenia. - Dodała dziewczyna, jeszcze raz z nutą niepokoju lustrując miejsce zbrodni, po czym opuścili pomieszczenie.

________________________
Normalnie nie spodziewam się dodawać rozdziałów tak często,
ale ten już miałam napisany, więc wrzucam, żeby nie było tu tak pusto :)
Prawdopodobnie większość rozdziałów będzie takiej długości,
ale dzięki temu będą częściej.
Komentarze zawsze mile widziane, jeśli przeczytałeś, zostaw po sobie ślad!

Prolog - Ugryzienie

Droga do domu jak zwykle jej się dłużyła. Nie pomagały nawet słuchawki, ponieważ chłód kąsał ją w nos i panoszył się na całej twarzy, przypominając o tym, że lato, a nawet jesień, dawno minęły. Kiedy w końcu dotarła do metra, aż uśmiechnęła się lekko na myśl, że właściwie została jej tylko połowa drogi, z czego większość będzie mogła stać w cieple, podróżując stalową puszką przez podziemne tunele. Wchodząc do pociągu, zauważyła, że jakiś mężczyzna uważnie jej się przygląda. Wyglądał młodo, miał brązowe dredy do łopatek i jej zdaniem był całkiem przystojny. Mimo to nie była nim zainteresowana. Miała już chłopaka i nie potrzebowała innego. Poza tym, nie podobał jej się wnikliwy wzrok, którym była lustrowana. Zająwszy jedno z wolnych miejsc, wsłuchała się w swoją muzykę i szybko zapomniała o nieznajomym na stacji. Byle dotrwać do domu...

***

Po chwili pociąg ruszył i Rafał stracił dziewczynę z oczu. Nie tracąc czasu, czym prędzej ruszył w stronę korytarzy technicznych, w głąb tunelu. Szybko rozejrzał się, czy nikt go nie obserwuje, po czym zanurzył się w labirynt pomieszczeń oświetlanych jaskrawym, białym światłem jarzeniówek. Chwilę później był już na miejscu. Pokój, którego próg przekroczył, miał kształt kwadratu. Na środku stał prosty drewniany stół pozbawiony krzeseł. Wokół niego zebrane było pięć postaci, dyskutujących nad czymś żywo. Gdy Rafał wkroczył do środka, głosy natychmiast ucichły.
- I co? - Spytała kobieta stojąca naprzeciwko wejścia.
- Znalazłem ją. Jedzie w stronę Kabat, tylko kilka przystanków, więc nie mamy zbyt wiele czasu.
- Dobra robota. - Kobieta skinęła mu głową, po czym popatrzyła na resztę zebranych. Jej wzrok zatrzymał się na ciemnowłosym mężczyźnie z blizną na dolnej wardze. - Aleksandrze? - Spojrzała na niego pytająco. On odpowiedział jedynie skinieniem, po czym bez słowa opuścił pomieszczenie.

***

I znowu zimno... Ile można? Mimo, że przyspieszyła kroku, wciąż miała wrażenie, że idzie już wieczność. Nie pomagały jej nawet dźwięki utworu Whenever, Wherever Shakiry, który nadawał jej krokom dobry, żwawy rytm. Mijała właśnie kolejny zakręt na drodze na domu, kiedy znienacka poczuła szarpnięcie. Chwilę później dołączył do niego ból. Zaskoczona i przestraszona, instynktownie próbowała odskoczyć. Cokolwiek chwilę wcześniej złapało jej rękę, teraz puściło, przez co potknęła się i upadła na chodnik. Kątem oka dostrzegła duży, psopodobny kształt uciekający w pobliskie krzewy. Tymczasem na jej kurtce zaczęła kwitnąć szkarłatna plama, powoli przesączając się przez materiał, a w każdym razie to, co z niego zostało...

_______________________
Krótki wstęp do historii, mam nadzieję, że zaciekawił
i zachęcił do dalszego czytania :)
Komentarze, zarówno pochlebne jak i krytyczne, mile widziane!