wtorek, 17 lutego 2015

Prolog - Ugryzienie

Droga do domu jak zwykle jej się dłużyła. Nie pomagały nawet słuchawki, ponieważ chłód kąsał ją w nos i panoszył się na całej twarzy, przypominając o tym, że lato, a nawet jesień, dawno minęły. Kiedy w końcu dotarła do metra, aż uśmiechnęła się lekko na myśl, że właściwie została jej tylko połowa drogi, z czego większość będzie mogła stać w cieple, podróżując stalową puszką przez podziemne tunele. Wchodząc do pociągu, zauważyła, że jakiś mężczyzna uważnie jej się przygląda. Wyglądał młodo, miał brązowe dredy do łopatek i jej zdaniem był całkiem przystojny. Mimo to nie była nim zainteresowana. Miała już chłopaka i nie potrzebowała innego. Poza tym, nie podobał jej się wnikliwy wzrok, którym była lustrowana. Zająwszy jedno z wolnych miejsc, wsłuchała się w swoją muzykę i szybko zapomniała o nieznajomym na stacji. Byle dotrwać do domu...

***

Po chwili pociąg ruszył i Rafał stracił dziewczynę z oczu. Nie tracąc czasu, czym prędzej ruszył w stronę korytarzy technicznych, w głąb tunelu. Szybko rozejrzał się, czy nikt go nie obserwuje, po czym zanurzył się w labirynt pomieszczeń oświetlanych jaskrawym, białym światłem jarzeniówek. Chwilę później był już na miejscu. Pokój, którego próg przekroczył, miał kształt kwadratu. Na środku stał prosty drewniany stół pozbawiony krzeseł. Wokół niego zebrane było pięć postaci, dyskutujących nad czymś żywo. Gdy Rafał wkroczył do środka, głosy natychmiast ucichły.
- I co? - Spytała kobieta stojąca naprzeciwko wejścia.
- Znalazłem ją. Jedzie w stronę Kabat, tylko kilka przystanków, więc nie mamy zbyt wiele czasu.
- Dobra robota. - Kobieta skinęła mu głową, po czym popatrzyła na resztę zebranych. Jej wzrok zatrzymał się na ciemnowłosym mężczyźnie z blizną na dolnej wardze. - Aleksandrze? - Spojrzała na niego pytająco. On odpowiedział jedynie skinieniem, po czym bez słowa opuścił pomieszczenie.

***

I znowu zimno... Ile można? Mimo, że przyspieszyła kroku, wciąż miała wrażenie, że idzie już wieczność. Nie pomagały jej nawet dźwięki utworu Whenever, Wherever Shakiry, który nadawał jej krokom dobry, żwawy rytm. Mijała właśnie kolejny zakręt na drodze na domu, kiedy znienacka poczuła szarpnięcie. Chwilę później dołączył do niego ból. Zaskoczona i przestraszona, instynktownie próbowała odskoczyć. Cokolwiek chwilę wcześniej złapało jej rękę, teraz puściło, przez co potknęła się i upadła na chodnik. Kątem oka dostrzegła duży, psopodobny kształt uciekający w pobliskie krzewy. Tymczasem na jej kurtce zaczęła kwitnąć szkarłatna plama, powoli przesączając się przez materiał, a w każdym razie to, co z niego zostało...

_______________________
Krótki wstęp do historii, mam nadzieję, że zaciekawił
i zachęcił do dalszego czytania :)
Komentarze, zarówno pochlebne jak i krytyczne, mile widziane!

4 komentarze:

  1. Najpierw uwagi:
    Dotrwać to można do wakacji, do matury, albo do wesela. Do domu można dotrzeć :)
    Więcej uwag nie mam i więcej błędów nie wyłapałem.
    Na wstępie brawa za polskie imiona, dzięki temu nie będę się mylił, a przynajmniej mam taką nadzieję. Z obcojęzycznymi imionami i przezwiskami mam zawsze problem :)
    Zauważyłem też, że opowieść osadziłaś w polskich realiach, bo Kabaty i metro... hmm, czyżby Warszawa?
    W prologu niewiele się dzieje, poznajemy pogodę, drogę i tak naprawdę nic więcej. Przydałoby się wpleść trochę więcej opisów, choćby coś o głównej bohaterce, skąd ona wraca, czy coś trenuje, czy może chodzi do szkoły, jak tak to do jakiej, czy ją lubi. Wspominała też chłopaka, mogłaby przybliżyć nam nieco jego postać. Chodzi o coś co pomogłoby czytelnikowi ją zmaterializować i pomóc w wyobrażeniu sobie jej osoby.
    Jako, że wstęp mi się podobał, to zostaje na dłużej i mam nadzieję szybko nadrobić u ciebie zaległości. Od razu mówię, że nie przepadam za fantastą, ale to tylko dlatego, że trudno trafić na coś dobrego, oryginalnego i naprawdę z pomysłem, gdy coś wynika z czegoś, a nie jest takim luźnym niebytem. Liczę, że tutaj znajdę to czego tak długo po sieci szukałem.
    Pozdrawiam i życzę weny. Jeśli możesz to utwórz podstronę SPAM. I gdy dobrnę do końca (nadrobię u ciebie zaległości), to gdzieś mnie u mnie, albo e-mailowo informuj o kolejnym rozdziale.
    No i standardowe pytanie: czytasz komentarze do poprzednich rozdziałów, czy mam komentować tylko ostatni rozdział, bo nie masz w zwyczaju cofać się wstecz (straszny oksymoron, wiem, że nie da się cofać w przód, nie wypominaj mi tego ;) ) ?

    Zapraszam do mnie:
    "Jabłka i śniegi" (romans)
    www.j-i-s.blogspot.com
    "Sierociniec przy cmentarzu" (fantastyka)
    www.w-sierocincu.blogspot.com
    "Miejskie opowieści" (obyczajówka)
    www.miejskie-opowiesci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznę odpowiedź od końca, mianowicie nie wypominam ludziom cofania się do tyłu, bo uważam, że do przodu też się da, jeśli się człowiek uprze ;)
      W każdym razie dziękuję bardzo za komentarz, wezmę pod uwagę wszystkie zastrzeżenia przy pisaniu kolejnych rozdziałów (a w każdym razie postaram się). A i owszem, postanowiłam pisać w rodzimych realiach i osadziłam akcję w miejscu, które jestem w stanie w razie potrzeby przemierzyć w tę i z powrotem, by znaleźć dobre tło dla akcji, które być może czytelnicy będą mogli kiedyś odwiedzić :)
      I jeszcze odpowiadając na ostatnie pytanie, czytam wszystko, nawet jeśli nie zawsze odpowiem, to na pewno gdzieś sobie w głowie odnotowałam, co kto napisał pod którym postem.

      Usuń
  2. musze powiedziec ze to pierwsze opowiadanie o wilkolakach, na jakie trafilam ;) i cos cZuje ze to bedzie naprawde oryginalna historia;)

    www.czarnekrolestwo.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawie się zapowiada. Czuję, że będzie to oryginalne wykorzystanie banalnego pomysłu.
    Mogę tylko przyczepić do braku akapitów.

    OdpowiedzUsuń