niedziela, 21 czerwca 2015

Rozdział 10 - "Czyżbyś bał się młodej dziewczyny?"

Tego wieczoru, leżąc już w łóżku i gapiąc się w sufit, Emilka rozmyślała o tym, czego dzisiaj doświadczyła. Wciąż była zła na Aleksandra, ale teraz już rozumiała, że zrobił to ze względu na trening. Chociaż nie znaczyło to, że była gotowa mu wybaczyć.Bolało ją wszystko, co powiedział. Teraz jej myśli bezwiednie powędrowały do tego pytania, na które nie znała odpowiedzi. Jak długo Daniel ją zdradzał? Z iloma? Dziewczyna przygryzła wargę, teraz wściekła na samą siebie. Tak łatwo dała się wyprowadzić z równowagi! Następnym razem pokaże mu, że potrafi pozostać opanowana! Przekręciła się na bok i podkuliła nogi pod siebie. Starając się odgonić od siebie jedne myśli, przywędrowały do niej inne - jutro szkoła i przesłuchania. Zadrżała. Wyglądało na to, że teraz wszystkie dni będą ciężkie.

***

- Droga młodzieży. Zapewne już o tym wiecie... Naszą szkołę dotknęła tragedia. W piątek, na studniówce zginął, zamordowany w bestialski sposób, jeden z naszych uczniów. - Głos pani dyrektor brzmiał spokojnie i chłodno, ale patrząc jej w oczy widać było, jaką trudność sprawiają jej te słowa. Zebrani w sali gimnastycznej uczniowie liceum stali wyjątkowo spokojnie. Nikt się nie wygłupiał czy nie śmiał, wszyscy rozumieli powagę sytuacji.
- W sobotę policji udało się ustalić jego tożsamość. Daniel Witkowski, uczęszczający do 3A. Uczcijmy go teraz minutą ciszy. - Kobieta zamilkła, wyraźnie walcząc ze łzami w oczach. Na sali nikt się nie odważył poruszyć czy głośniej odetchnąć. Emilka również stała wśród nich, starając się zachować spokój. Kilka osób zdążyło już zapytać się, dlaczego w ogóle zjawiła się w szkole. Nie potrafiła znaleźć na to dobrego argumentu, więc wzruszała ramionami. Na całe szczęście ludzie traktowali jej reakcję jako traumę i nie musiała się tłumaczyć.
Nawet gdy minuta minęła, tłum na sali pozostał cichy. Ponownie odezwała się dyrektor.
- Teraz, wraz z wychowawcami udacie się do waszych sal. Lekcje się nie odbędą, zamiast tego zjawi się u was policja. Dziękuję za uwagę. - Dookoła rozległ się tupot wielu nóg, gdy uczniowie posłusznie ruszyli za nauczycielami. Ci, którzy rozpoznawali Emilkę, podchodzili do niej i cicho składali kondolencje. Dziewczyna kiwała głową, dziękując im, ale w głębi duszy czuła się teraz potworem. I nie przychodziło jej do głowy nic, co mogłoby to zmienić.

***

Amelia i Aleksander szli ramię w ramię Miedzianą. Było zimno, mróz lekko szczypał oboje w nosy. W tle słychać było odgłosy ruchliwej ulicy, ale tutaj było spokojnie.
- Przypomnij mi, dlaczego musimy po raz kolejny się tu zjawiać? - Spytała Amy znudzonym głosem, nawet nie patrząc na swojego towarzysza. - Będąc tu z Rafałem, wszystko dokładnie zbadaliśmy. Wiesz, nie musisz wszystkiego po nas poprawiać! - Mężczyzna wzruszył ramionami w odpowiedzi.
- Nina chciałaby mieć pewność i wskazała mnie, bym poszedł raz jeszcze z tobą. Wiemy już, że mamy do czynienia z potężnym Widmem.
- Tak, tak... Przypomnij, czy Leon już odkrył, co to konkretnie za rodzaj?
- Nie, ale twierdzi, że jest blisko.
- Znakomicie. - Amelia zatrzymała się nagle. - No to gdzie teraz? Bo chyba nie zamierzasz chodzić bez celu po tej ulicy?
- Nie. Zamierzam znaleźć chłopaka, z którym rozmawiałyście wraz z Emilią i sam go przesłuchać. - Aleksander ruszył dalej przed siebie. - Przypomnij mi, gdzie wtedy się udałyście?
- Cafe Pańska. A skoro już jesteśmy przy temacie, proszę, powiedz mi co masz do Emilki?
- Hmm?
- Widziałam, jak wyglądała po waszym treningu i wiem, jak zareagowała na wieść, że będziesz ją szkolił. Pytam więc uprzejmie, co jej zrobiłeś? Albo raczej, co ona zrobiła tobie? - W głosie kobiety pobrzmiewała zawoalowana groźba.
- A tobie co tak na niej zależy, co? - Odciął się z kolei Aleksander.
- Jest nowa w stadzie, należy jej się ulgowe traktowanie. Szczególnie po tym, co przeszła przy pierwszej przemianie. - Mężczyzna tylko warknął cicho w odpowiedzi.
- Jest zagrożeniem. - Stwierdził w końcu.
- Ona? - Spytała Amy z powątpiewaniem. - Czyżbyś bał się młodej dziewczyny?
- Nie boję się jej. Boję się o was. - Odparł cicho i spokojnie. - Nie potrafi słuchać, nie potrafi się kontrolować, nie chce się uczyć... Przez nią wataha wpadnie w tarapaty. A ja nie chcę do tego dopuścić. - Kobieta popatrzyła na niego uważnie. Choć twarz miał opanowaną, jego niebieskie oczy odzwierciedlały cierpienie, które odczuwał w głębi duszy. Amelia zdała sobie sprawę z faktu, że nigdy nie dowiedziała się, jak wyglądała pierwsza przemiana Aleksandra i jakich okropnych czynów wtedy dokonał. Dlatego teraz, zamiast szukać kolejnych argumentów przeciwko niemu, zamilkła. Pozostały odcinek drogi pokonali w ciszy.

_________________________________________
Moje wnioski są takie, że brak zaliczeń w szkole
pozytywnie wpływa na czas, który poświęcam pisaniu.
Dlatego nowy rozdział dodaję tak szybko, żeby odrobić trochę ten czas,
w którym długo nic nie dodawałam. Ale na przyszłość, pewnie jednak
będzie trochę rzadziej. Tymczasem, jak Wam się podoba? :)

sobota, 20 czerwca 2015

Nowy nagłówek + Zabawa gifami

Odkrywszy, w jaki sposób montować gify z obrazkami, zaczęłam się bawić i w efekcie powstał nowy nagłówek! Dajcie znać, czy Wam się podoba, czy może bardzo utrudnia przeglądanie?
No a poza tym, niektórzy bohaterowie doczekali się również gifów :)

Aleksander

Emilka

Maks

Co o nich sądzicie?




czwartek, 18 czerwca 2015

Rozdział 9 - Kontrola

Chociaż zjawiła się wcześniej, Aleksander już na nią czekał. Nie okazywał zniecierpliwienia, co było niechybną oznaką, że pochwala jej punktualność. Jednak Emilka nie mogła tego wiedzieć, więc odczytała to po prostu jako własne szczęście. Mężczyzna skinął jej głową na powitanie, choć zrobił to z niechęcią. Dziewczyna odwzajemniła gest, nie chcąc go w żaden sposób urazić.
- Cieszę się, że już jesteś. - Odezwał się w końcu Aleks, ton jego głosu przeczył wypowiadanym słowom. - Chodź za mną. - Zanurzyli się w labirynt technicznych tuneli metra. Emilka rozglądała się dookoła na w poły z ciekawością i niepokojem. Niektóre odnogi nie były oświetlone, a winnych światło drgało słabo, jakby dogorywało. Zdawało jej się, że idą wieczność, choć nie minęło nawet 5 minut. W końcu dotarli do przestronnego pomieszczenia, które wyglądało jak peron. Jednak tory ciągnęły się tylko po jednej stronie. Wszechobecna ciemność rozproszyła się w momencie, w którym Aleksander kliknął przełącznik. Przed oczami dziewczyny ukazała się stacja. Trochę zaniedbana, ale w dużej mierze wyglądająca jak każda inna.
- Witaj w naszej podziemnej sali treningowej. Nazywamy ją DoomRoom. - Czy jej się przywidziało, czy mężczyzna się uśmiechnął? Niestety, trwało to tylko ułamek sekundy, więc naprawdę trudno było to stwierdzić.
- Pokój Zagłady? - Spytała, tylko po to, żeby nie milczeć niezręcznie.
- Zgadza się. Pomysł Rafała, który zrobił nam kiedyś wykład o tym, w jaki sposób przetrwać nuklearną apokalipsę i doszedł do wniosku, że moglibyśmy się tu schronić. To chyba miało nawiązywać do jakiejś książki, którą czytał... - Kiedy tak opowiadał, wydawał się Emilce niezwykle ludzki i wręcz przyjazny. Jednak ciepły ton głosu i radosna iskierka w oczach znikły błyskawicznie, gdy tylko mężczyzna zorientował się, że dziewczyna uważnie mu się przygląda.
- Mniejsza. - Urwał krótko. - Pierwszą rzeczą, którą powinnaś opanować, jest samokontrola. Gwałtowne emocje potrafią wywołać naszą przemianę, nawet jeśli tego nie chcemy.
- Potrafię się kontrolować. - Stwierdziła Emilka, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że kłamie. Ostatnio jednak robiła to często i nabrała wprawy, toteż brzmiała pewnie.
- To się okaże. - Stwierdził tylko Aleks. - Jak tam twój chłopak? - Pytanie było niespodziewane i chyba tylko dlatego nie wyprowadziło jej z równowagi. Minęła chwila, zanim dziewczyna zrozumiała, o co została zapytana.
- Żartujesz sobie?!
- Absolutnie. Doszłaś już do tego, z iloma cię zdradzał, zanim go nakryłaś? - Zatkało ją.
- S...Słucham?
- No przecież usłyszałaś. - Mężczyzna obdarzył ją lodowatym spojrzeniem. Patrząc na jego twarz, nie miała wątpliwości, że mówi całkowicie poważnie. Jej oczy zapłonęły. Może nie odczuwała już zbyt mocno faktu, że zamordowała Daniela własnymi rękoma, ale to nie znaczyło, że zapomniała o wszystkich uczuciach, którymi go darzyła.
- Jak śmiesz?! - Warknęła.
- Czyli jak rozumiem ich liczba pozostaje ci nieznana. To chyba przykre, nieprawdaż? - Kontynuował chłodnym i opanowanym głosem. Odpowiedział mu tylko głuchy warkot i nienawistne spojrzenie. A już przez chwilę myślała, że może jednak Aleksander nie jest taki zły!
- I to nazywasz kontrolą? - Zapytał spokojnie, patrząc na pieniącą się dziewczynę. Jego doświadczenie pozwalało mu stwierdzić, że niechybnie znajduje się na krawędzi przemiany.
- Ty nieczuły dupku! Wstrętny... - Zapewne chciała coś jeszcze dodać, ale w tym momencie poczuła okropny ból, rozchodzący się po całym ciele. Jej ciało ogarniała znajoma już furia. Chwilę potem spowił ją delikatny, srebrzysty blask, i w następnej chwili przed mężczyzną stała brązowo-złocista wilczyca. Jej oczy pałały nienawiścią. Obnażyła kły i spięła się, gotując się do skoku. Aleks nie okazał nawet cienia strachu na widok przemieniającej się dziewczyny. Wręcz przeciwnie, uśmiechnął się lekko z pogardą, co jeszcze bardziej ją rozjuszyło. Nie czekając dłużej, rzuciła się w stronę swojego nauczyciela. Była pewna, że przywali go do ziemi, dlatego gdy przywaliła o posadzkę z głuchym hukiem, poczuła zaskoczenie. Mężczyzna stał kawałek dalej i najwyraźniej jakimś sposobem uniknął jej ataku. Wściekła, zawarczała groźnie i znów rzuciła się w jego kierunku. Była szybka i dzika, wydawało jej się, że nic ani nikt nie jest w stanie jej powstrzymać. Oczywiście się myliła, bo i tym razem, bez większej trudności, Aleksander uniknął jej, przez co wylądowała prosto na opuszczonym torze. Mała ludzka cząstka, która siedziała głęboko w niej, cieszyła się właśnie, że najwyraźniej w trzeciej szynie nie płynie tu prąd. Jednak wilczyca miała teraz większe zmartwienia na głowie. Jej nauczyciel, najwyraźniej znudzony perspektywą ciągłego robienia uników, przybrał swoją wilczą postać. Teraz stał nad nią na peronie i warczał cicho, jakby ją ostrzegając. Był duży, jego futro miało smoliście czarną barwę, na której tle jego niebieskie oczy odcinały się wyraźnie. Ludzkiej Emilce przemknęło przez myśl, że są piękne, jednak jej wilcza część natychmiast przejęła kontrolę i skoczyła, by zacisnąć szczęki na gardle przeciwnika. Zamiast zamierzonego skutku, oberwała pazurami po nosie. Skrzywiła się lekko, ale furia wciąż pchała ją do przodu. Wskoczyła z powrotem na peron i bez namysłu pobiegła w stronę wilkołaka, który stał teraz niedaleko wejścia do pomieszczenia. Aleksander nie czekał, aż do niego dobiegnie, zamiast tego sam wyrwał do przodu. Jednak w ostatniej chwili, gdy już mieli się zderzyć, odskoczył lekko na bok, po czym przewrócił wilczycę, pchając ją na jedną z ławek. Zanim zdążyła się podnieść, doskoczył do niej i objął szczękami jej krtań, gotowy w każdej chwili je zacisnąć z całej siły. Emilka warknęła kilka razy, ale w końcu, właściwie unieruchomiona na plecach, zaczęła się uspokajać. Minęła dobra chwila, zanim ponownie ogarnęło ją srebrne światło i wróciła do ludzkiej postaci. Dopiero wtedy wilk odsunął się i sam się przemienił. Całe ciało dziewczyny drżało z wysiłku, któremu zostało poddane. Klęczała na chłodnej posadzce, opierając się na rękach i starając się nie rozpłakać.
- Jak widzisz, nie masz żadnej kontroli. - Stwierdził chłodno i dobitnie Aleksander. Nie wydawał się nawet zziajany. - A teraz rusz się, jeśli nie chcesz się zgubić. - Zaczął iść w stronę korytarza prowadzącego na powrót do głównej kwatery. Emilka nie miała innego wyjścia, jak podążyć za nim.

________________________________
Jest i trochę akcji! Jak wam się podoba?
Co myślicie o Aleksandrze? No i jak Wam się
podoba nazwa DoomRoom? :D

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Rozdział 8 - Tożsamość

Dowiedziawszy się, że dzisiaj nikt nic już od niej nie chce, Emilka postanowiła wrócić do domu. Zamierzała porządnie wypocząć przed pierwszym treningiem, który miał się odbyć następnego dnia, by pokazać wszystko, na co ją stać. Gdy tylko przekroczyła próg mieszkania, zatrzymała ją matka.
- I co, znają już mordercę?! Schwytali go?! - Zaczęła gwałtownie wypytywać córkę.
- Mamo, spokojnie... - Dziewczyna ominęła swoją rodzicielkę i weszła głębiej do mieszkania. - To dopiero pierwszy dzień po... po tym... wszystkim. - Ostatnie słowa właściwie wyszeptała, zdając sobie sprawę z tego, jak niewiele czasu minęło. Tyle się wydarzyło, że wydawało jej się, że to było wieki temu. Przeraził ją również fakt, jak szybko wyblakł obraz jej chłopaka w pamięci. Pani Chmielewska przestała zarzucać ją pytaniami i objęła ją łagodnie. Emilka wtuliła się w nią, wzdychając cicho. Sielankową scenę przerwało głośne "I need a hero! I'm holding out for a hero till' the end of the night!" dobiegające z kieszeni dziewczyny.
- Wybacz, mamo. - Wymamrotała, odsuwając się i wyjmując telefon. Na wyświetlaczu pokazywał się nieznany numer.
- Halo? - Odebrała niepewnie. W słuchawce po drugiej stronie odezwał się znajomy głos. Maks. Emilka cierpliwie wysłuchała tego, co miał do powiedzenia, ale jej mina z każdą chwilą wyrażała coraz większy strach.
- O co chodzi? - Spytała jej matka, gdy dziewczyna skończyła rozmowę. - Coś się stało?
- Znają tożsamość ofiary... - Wyszeptała. - To Daniel.

***

Pani Chmielewska jako oczywistość przyjęła, że Emilka jest w szoku i stąd wzięła się jej przerażona mina. Nie kwestionowała faktu, że dziewczyna nie skontaktowała się ze swoim chłopakiem, żeby sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku po tym, co się stało ani tego, że skoro była razem z nim na studniówce, raczej jego nieobecność powinna była zauważyć. Takie pytania nawet nie przyszły jej do głowy, bo niby skąd? Przecież jej kochana córcia nie ma nic wspólnego z tym morderstwem!
Emilka była jej wdzięczna za to milczenie i brak dociekania, co się właściwie wydarzyło między nimi. Nie była pewna, czy w tej chwili potrafiłaby skłamać. Nie dodała też, że zidentyfikowano również drugie ciało. Matce to nazwisko i tak nic by nie powiedziało, a mogłoby wywołać zestaw pytań, kim była dla niej lub dla Daniela.
- Chyba się położę. - Zakomunikowała w końcu rodzicielce, ruszając w stronę swojego pokoju.
- Potrzebujesz czegoś? Może zrobię ci gorącą czekoladę? - Pokręciła przecząco głową, zamykając drzwi do swojego małego świata. Tam rzuciła się na łóżko, przekręciła na plecy, po czym utkwiła wzrok w suficie i zaczęła rozmyślać nad tym, co ją czeka. Bała się przyszłości, bała się przesłuchań i tego, że będzie musiała zmyślać, by ocalić swoją skórę, a co nawet ważniejsze, reszty stada. Wiedziała, że będą na nią liczyć i nie może ich zawieść. Nawet Aleksandra, który darzył ją nienawiścią...
Na wspomnienie mężczyzny zrobiło jej się jeszcze gorzej. Świadomość, że czeka ich jutro wspólny trening była nieznośna. W sumie nie wiedziała czego oczekiwać, oprócz tego, że wycisku. Zastanawiała się, czy wilkołak potrafi nad sobą panować na tyle, by trenować z nią obiektywnie, nie wyżywać się na niej - kto wie za co?
Z takimi myślami usnęła w końcu, zmęczona wydarzeniami całego dnia.

***

Obudziła się już następnego dnia, trochę uspokojona. Spojrzała na zegarek i przekonała się, że ma niecałą godzinę, by dotrzeć punktualnie na trening, więc z niewielkim ociąganiem zwlokła się z łóżka. W kuchni zastała matkę przyrządzającą śniadanie.
- Hej kochanie! - Jajecznica ze skwarkami zachęcająco syczała lekko z patelni.
- Cześć mamo! - Spróbowała się uśmiechnąć. Wyszło trochę krzywo, ale lepsze to niż nic. - Za chwilę wychodzę. - Oznajmiła, mając nadzieję, że nie spotka jakiegoś znaczącego sprzeciwu.
- Gdzie się wybierasz, jeśli można spytać? - Pytanie zawierało w sobie niepokój.
- Spotkać się ze znajomymi... - Określiła swój cel najogólniej jak umiała. Bo przecież nie powie matce, że idzie trenować swoje wilkołacze zdolności z facetem, który jej nienawidzi, prawda? Najwyraźniej brzmiała przekonująco, bo w odpowiedzi dostała lekkie kiwnięcie głową.
- Tylko zjedz trochę najpierw, dobrze? - Jajecznica znalazła się na jej talerzu. Emilka uświadomiła sobie, że w sumie jest głodna, więc z przyjemnością wszystko pochłonęła. Niedługo później, najbardziej gotowa jak się dało, ruszyła na spotkanie z przeznaczeniem.

______________________________________
Raczej krótki, chaotyczny przerywnik, niż prawdziwy
rozdział, ale uznałam, że potrzeba też trochę
relacji Emilki z rodziną, bo w końcu nie zniknęła
nagle z domu. Mam nadzieję, że jakoś da się to czytać ;)

piątek, 5 czerwca 2015

Rozdział 7 - Trening czas zacząć!

- Wstępne wyniki analizy ciała ofiary potwierdzają, że mamy do czynienia z widmem. - Stwierdził bez żadnego wstępu Leon, wchodząc do pomieszczenia. Zgromadzona pod ścianami i na starej kanapie wataha od razu się ożywiła. Tylko Aleksander i Nina jak zwykle zachowali spokój i kamienne twarze.
- Kiedy będziemy znali szczegóły? - Wprost spytała alfa.
- To może jeszcze trochę potrwać, nawet do kilku dni. Ślady bytności widma są znikome, co sugeruje jego wysoką klasę, ale nic poza tym. - Nina kiwnęła głową, dziękując za odpowiedź.
- W takim razie, nie ma co tracić czasu. Mamy w tej chwili wiele spraw na głowie, ale wszystkie musimy ogarnąć. Maks, kiedy jest pierwsze przesłuchanie?
- Informacja nie jest jeszcze potwierdzona, ale planowane jest na poniedziałek. - To mówiąc, spojrzał znacząco na Emilkę. Dziewczyna spuściła wzrok. Wiedziała, że to ją czeka, ale miała nadzieję, że trochę później.
- Zidentyfikowali już ciało? - Wyrwało jej się.
- Nie, ale są blisko. Poza tym, nawet jeśli nie uda im się tego zrobić, w tej chwili sprawdzani są wszyscy uczniowie i pozostali goście. -  Odparł Maks. Chciał coś jeszcze dodać, ale gwałtownie przerwał mu Aleksander.
- Jak myślisz, ile może minąć czasu, zanim zorientują się, kogo brakuje? - Jego głos obciekał złośliwością. Emilka  złapała się na tym, że ma ochotę coś odwarknąć agresywnie, więc powstrzymała się i wbiła wzrok w podłogę. Tymczasem mężczyzna zamilkł, skarcony spojrzeniami reszty watahy. Nina odchrząknęła.
- Idąc dalej, Leon, kontynuuj pracę nad identyfikacją widma. To nasz priorytet zaraz za sprawą morderstwa. Rafał, Amelia, wy wrócicie na miejsce zbrodni i postaracie się powęszyć jeszcze trochę w okolicy.
- Możemy wziąć ze sobą Emilię? - Spytała blondwłosa, uśmiechając się przyjaźnie do najnowszej członkini watahy.
- Nie. - Stwierdziła krótko i chłodno Nina. - Emilia dostanie własny przydział.
- I będzie to...? - Zaryzykowała pytanie dziewczyna.
- Przede wszystkim, musisz nauczyć się kontrolować swoje nowo nabyte umiejętności. W związku z tym będziesz trenować razem z Aleksandrem.
- ŻE CO?!
- Na łeb ci coś upadło?! - Oboje zareagowali podobnie, wrzaskami oburzenia i niedowierzania. Minęło dobre pięć minut, nim się uspokoili.
- Mam nadzieję, że oswoicie się z tą myślą i nie pozabijacie się nawzajem. - Nina uśmiechnęła się lekko, najwyraźniej rozbawiona całą sytuacją. Aleksander, trochę już spokojniejszy, kiwnął twierdząco głową. - Tymczasem, w przerwach między treningami, będziesz się uczyć teorii... - Zwróciła się do Emilki. - ...Ze mną.

***

Kiedy zostali na chwilę sami w pomieszczeniu, Aleksander, nie czekając długo, podszedł do Niny z wściekłością płonącą w oczach.
- Czemu to zrobiłaś?
- Oboje dobrze wiemy, że jeśli chodzi o wilkołacze zdolności, jesteś najlepszy. A ona musi się uczyć i to szybko. - Odparła spokojnie alfa.
- Rozumiem, ale... - Mężczyzna warknął z frustracji.
- I kolejny powód. Musisz nauczyć się z nią współpracować. - Aleksander chciał coś wtrącić, ale kobieta nie dała sobie przerwać. - Dla dobra watahy. - Mężczyzna zawahał się. Jakkolwiek nienawidził tej małej... jak jej tam... nie było dla niego ważniejszej rzeczy na świecie, niż bezpieczeństwo rodziny. A tak właśnie traktował swoje stado.
- W porządku. - Stwierdził po chwili chłodno, bez emocji. - Ale nie myśl, że mi się to podoba.

***

Emilka siedziała w kącie, w jednym z przytulniejszych pokoi podziemnego kompleksu. Na przeciwko znajdował się barek z zapasem napoi i niewielką lodówką, zapewne zawierającą jakieś przekąski. Ale nie była głodna. Zamiast tego patrzyła pustym wzrokiem na ścianę ozdobioną plakatami kinowymi. Rozpoznała wśród nich między innymi Avengersów, Atlas Chmur i Avatar - wyglądało na to, że ktoś tu miał nawet zbliżony gust do niej. Jednak nie była w stanie skupić na tym swoich myśli zbyt długo. Jej oczy się szkliły, podczas gdy próbowała powstrzymać łzy. Poprawiła się na czerwonej pufie, która służyła jej za siedzenie, podkulając nogi, ale to oczywiście jej nie pomogło. Obok przysiadła się Amelia.
- Spokojnie. Aleks nie jest taki zły... - Zaczęła powoli, łagodnym tonem.
- Nienawidzi mnie. - Wymamrotała dziewczyna w odpowiedzi.
- To nieprawda... Po prostu jest... jest... - Amy nie mogła znaleźć słowa.
- Nie próbuj mnie oszukać. Oczywiście, że mnie nienawidzi.
- Okej, ale jednocześnie najlepiej walczy. Dobrze cię wyszkoli. - Blondwłosa spróbowała zmienić podejście.
- Mhmm... - Mruknęła Emilka w odpowiedzi. Coraz mniej miała ochotę płakać, a coraz bardziej kogoś walnąć. I to porządnie.
- Słuchaj, muszę iść już z Rafałem, polecenie alfy. Poradzisz sobie?
- Jasne. - Ton głosu dziewczyny mówił wszystko oprócz tego, co słowa.
- W takim razie pierwsza rada... Nie spóźnij się. - Amy mrugnęła porozumiewawczo, uśmiechając się przy tym krzepiąco.

____________________________________________
Wiem, że krótkie, jak na czas, który kazałam Wam czekać,
ale niestety intensywne wyjazdy za granicę średnio służą
mojemu pisaniu. Tak czy inaczej, postaram się wrzucać rozdziały
częściej, choć nic nie obiecuję. No i mam nadzieję, że ten się jakoś
ma do reszty fabuły, bo osobiście po długim czasie ciężko mi się
wczuć w postacie tak od razu.