sobota, 4 lipca 2015

Rozdział 11 - Widmo

Amelia zauważyła go, gdy tylko przekroczyli próg kawiarni. Kamil siedział sam przy stoliku. W dłoniach trzymał parującą filiżankę.
- To on. - Szepnęła do Aleksandra, nieznacznym ruchem głowy wskazując bruneta.
- No to chodźmy zadać mu kilka pytań. - Mężczyzna uśmiechnął się krzywo i ruszył prosto w stronę chłopaka. Amy spojrzała na niego wyraźnie niezadowolona z jego bezpośredniości, ale ruszyła za nim.
- Hej! - Pomachała do Kamila zanim jej towarzysz zdążył się odezwać.
- O! Nie sądziłem, że cię jeszcze kiedyś zobaczę, po tym, jak ostatnio uciekłyście z koleżanką... - Żartobliwie pogroził jej palcem.
- Uh, no tak... wybacz. - Uśmiechnęła się przepraszająco, nie wiedząc, co właściwie mogłaby dodać.
- A to twój...? - Wymownie spojrzał na Aleksandra.
- Nie, nie! To mój...eee... wujek! - Wypaliła, kątem oka zauważając, że mężczyzna przewraca oczami.
- No tak, jasne... co za ulga! - Brunet roześmiał się nerwowo. A raczej udał nerwowy śmiech, czego jednak wilkołaki nie mogły wiedzieć. - Więc... Co cię, znaczy was, tu sprowadza?
- No wiesz, poranna kawa? - Mrugnęła do niego porozumiewawczo.
- W takim razie, siadajcie, towarzystwo zawsze jest mile widziane! - Kamil wskazał gestem wolne krzesła, uśmiechając się promiennie. Bawił go fakt, jak łatwo ofiara jest w stanie zwieść myśliwych, jeśli tylko jest zdolna udawać niewinnego człowieka.

***

Emilka zajęła swoje miejsce w sposób mechaniczny. Obok niej, tak jak zwykle, usiadła jedna z lepszych koleżanek, Marta. Dziewczyna nie wiedziała, jak się zachować przy kimś, kto właśnie stracił bliską mu osobę i było to widać jak na dłoni.
- Hej, nie przejmuj się tak... - Wymamrotała wilkołaczyca. - Przecież wiem, że nic nie przywróci go do życia. - Marta spojrzała na nią zaskoczona. Nie spodziewała się usłyszeć niczego od dziewczyny w szoku, czy też żałobie, a tym bardziej komentarza dotyczącego swojej nerwowości. Zresztą Emilka też była zaskoczona faktem, że się odezwała. Przecież wcale nie chciała z nikim rozmawiać...
- Przepraszam... Po prostu nie wiem... Jak ty to przeżywasz? - Marta zasłoniła sobie usta dłonią, przerażona pytaniem, które właśnie zadała.
- Nie przeżywam, w tym problem. - Jakby wbrew sobie, Emilka kontynuowała rozmowę.
- Umm... Czy jest coś, co mogę dla ciebie zrobić?
- Nie sądzę... - Dziewczyna posmutniała. To było miłe ze strony Marty, ale nie wiedziała, jak zwykła dziewczyna miałaby jej pomóc z obecnymi problemami. Nagle jednak zdała sobie z czegoś sprawę.
- Albo wiesz... Mogłabyś przyjść do mnie po szkole... Może byśmy coś razem obejrzały? - Miała szczerą nadzieję, że nie brzmiało to zbyt nieczule, ale na wszelki wypadek dodała: - Przyda mi się chwila zapomnienia. - Uśmiechnęła się delikatnie i spojrzała pytająco na koleżankę z ławki.
- Myślę, że nie ma sprawy...
Dalszą rozmowę przerwało wejście do klasy policji. I oczywiście jej reprezentantem nie był nikt inny, jak Maksymilian Wolski.

***

Leon siedział sam przed komputerem i próbował wyciągnąć jakieś wnioski z tego, co pokazywały rezultaty jego badań. Mimo że wyraźnie wskazywały na Widmo, nie potrafiły powiedzieć mu niczego konkretnego, z czego potrafił jedynie określić, że był to jakiś wyjątkowo potężny osobnik. Zmęczony, po całej nocy nieprzespanej, wczytał jeszcze raz bazę danych i po kolei zaczął czytać dziwaczne nazwy Widm, pochodzące z całego świata. Nagle coś go tknęło. Szybko znalazł to, czego szukał i uważnie przeczytał opis. Nie zajęło mu to więcej niż minutę, po której czym prędzej chwycił leżącą niedaleko komórkę.
- No dalej, odbierz... - Mamrotał, niecierpliwie krążąc po swoim laboratorium. W końcu w słuchawce usłyszał głos Aleksa.
- Mamy duże kłopoty. To Maenak. - Zdążył mu przekazać, zanim po drugiej stronie rozpętało się piekło.

***

Dzwonek rozległ się nagle, przerywając Amelii wywód o tym, dlaczego poranne wstawanie jest największym złem tego świata. Aleksander spojrzał na wyświetlacz.
- Przepraszam na chwilę. - Wstał od stolika i odszedł kawałek, by móc w spokoju wysłuchać tego, co Leon ma mu do powiedzenia. Tym samym nie zauważył Kamila, który właśnie zacisnął dłonie na szyi Amy tak, że nie była w stanie nic z siebie wykrztusić. Jednak wilkołaczyca nie była aż tak bezbronna, by uszło mu to na sucho. Po chwili w dłoni chłopaka tkwiły ostre pazury, które z kolei zmusiły go do zrezygnowania z cielesnej postaci, dzięki czemu Amelii udało się odskoczyć na bezpieczną odległość i zaalarmować Aleksandra. To wszystko zdarzyło się w kilka sekund, które zajęło Leonowi przekazanie przez telefon informacji, z czym mają do czynienia.
- To Maenak! - Aleks poinformował swoją towarzyszkę. Dziewczyna tylko skinęła głową, ze wzrokiem skupionym na Widmie i pazurami gotowymi do kolejnego ataku.
- No, widzę, że w końcu do tego doszliście... - Kamil uśmiechnął się złowieszczo. Jego oczy rozbłysły złowrogą bielą, tym samym pozbawiając go złudnego ludzkiego wyglądu. Tymczasem z kuchni wybiegła kelnerka, zaalarmowana krzykami.
- Coś się stało?! - Spytała, patrząc zdezorientowana na gości. Wtedy dostrzegła wyciągnięte pazury wilkołaków. Zaczęła krzyczeć.
- Naprawdę? - Widmo wydawało się znudzone zachowaniem kobiety. W ułamku sekundy chłopak był tuż przy niej, z nożem w ręce.
- Wybacz, to nic osobistego. - Jego oczy rozbłysły jeszcze mocniej w momencie, w którym poderżnął niewinnej kelnerce gardło. Po chwili odwrócił się do Aleksandra i Amelii, którzy wciąż stali niemal w bezruchu, czekając na dobrą okazję do ataku.
- No to co, zabawimy się? - Na jego twarzy ponownie zagościł złowieszczy uśmiech.

***

- Nina? Och, jak dobrze, że odebrałaś. Myślę, że Aleksander i Amelia mają kłopoty. Tak, zidentyfikowałem Widmo. To Maenak. Jasne, robi się. - Leon rozłączył się, po czym chwycił narzędzie zbrodni, które analizował i czym prędzej pobiegł po Rafała. Szczęśliwym trafem zastał go na podniszczonej kanapie w głównym pokoju spotkań, czytającego kolejny ze swoich, wydawałoby się nieskończonych, komiksów.
- Jesteś potrzebny. - Stwierdził mężczyzna na wejściu i błyskawicznie streścił sytuację. - Jego zapach wciąż powinien się utrzymywać na tym pręcie. - Rafał skinął głową i po chwili uważnie wąchał przedmiot w swojej wilczej postaci.
- Do dzieła. - Mężczyźni ruszyli za tropem potwora.

_____________________________________
Przyznaję się bez bicia, postać Marty wymyśliłam
podczas pisania i jeszcze nie do końca wiem,
co z nią zrobię. Ale pasowała, więc jest.
I chciałam też powiedzieć, że jutro wyjeżdżam
na właściwie cały miesiąc i niewykluczone, że
nie będę miała internetu, w związku z tym, choć pisać zamierzam,
nie wiem, ile będziecie musieli czekać na zamieszczenie nowego rozdziału.
PS internetowa korekta upiera się, że zamiast napisać "Maenak"
chciałam napisać "makarena" :D

2 komentarze:

  1. Fajne, bardzo mi się podoba, tylko... co to ten maenak?
    Życzę weny i zapraszam do mnie <3
    dracorstory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rodzaj Widma, nazwę wzięłam od tajlandzkiego ducha kobiety o imieniu Mae Nak :)

      Usuń