poniedziałek, 2 maja 2016

Rozdział 24 - "Kolejne spotkanie z koleżanką"

Aleksander kroczył po pomieszczeniu zdenerwowany. Minęła już godzina od ich umówionego czasu spotkania, a po Emilce wciąż nie było śladu. Jako że nie był to pierwszy raz, gdy się spóźniała, jego początkowa wściekłość była teraz ledwie frustracją. Pewnie znowu zagadała się z koleżanką. Mężczyzna miał tylko nadzieję, że któregoś dnia zrozumie, jak ważny był jej trening.
Po kolejnych kilkunastu minutach nie wytrzymał. Warknął cicho pod nosem i szybkim, zdecydowanym krokiem ruszył do gabinetu Niny.
- Emilia znowu jest spóźniona! - Rzucił od progu, błyskając gniewnym spojrzeniem. Alfa powoli podniosła głowę i spojrzała na niego spokojnie.
- Może ma ku temu powód? - Zapytała opanowanym głosem.
- Kolejne spotkanie z koleżanką? Też mi powód! - Warknął na to Aleks.
- Odnoszę wrażenie, że już rozmawialiśmy na ten temat. Kontakty z normalnym, ludzkim światem są dla niej ważne, szczególnie przez pierwsze miesiące po przemianie. Powinieneś zdawać sobie z tego sprawę. - Wilkołak wydał z siebie jakiś nieartykułowany dźwięk wyrażający lekką dezaprobatę przemieszaną ze zrozumieniem.
- Poza tym... - Kontynuowała Nina. - Jesteś pewien, że to jej koleżanka jest powodem?
- A co innego?
- Może nic. Ale skoro nie dała jeszcze żadnego znaku, że się spóźni aż tyle, może warto to sprawdzić?
Aleksander nie zaprotestował. Wzruszył tylko ramionami i przepuścił Ninę przodem.

***

Gdy dotarli do mieszkania Emilki, drzwi były otwarte na oścież. Widząc to, wilkołaki natychmiast wpadły do środka. Niebieskie oczy Aleksa patrzyły na scenerię z przerażeniem. Mężczyzna przypomniał sobie, co powiedział Ninie w kryjówce. "Kolejne spotkanie z koleżanką" - Te słowa ciążyły mu na sumieniu, gdy lustrował wzrokiem poprzewracane meble i wszechobecny chaos.
Jego ciężkie i ponure myśli przerwało ciche szlochanie. Aleksander spojrzał pytająco na Alfę, upewniając się, że się nie przesłyszał. Nina kiwnęła głową potakująco. Oboje ostrożnie obeszli kanapę. Tam ich oczom ukazała się blondwłosa młoda dziewczyna. Zwinięta w kłębek, drżała i szlochała nieprzerwanie.
- Co się stało? Kim jesteś? - Niebieskooki wilkołak starał się przemawiać łagodnie, ale w jego głosie pobrzmiewała niecierpliwość. Zlekceważył sprawę i teraz z jego winy coś mogło stać się jednemu z członków watahy. Emilce.
Jego pytania tylko pogorszyły stan dziewczyny. Nina parsknęła dezaprobująco, na co Aleksander skulił się lekko w sobie. Zazwyczaj odważny i pewny siebie, teraz przepełniał go strach.
- Hej. Potrzebujemy zabrać cię ze sobą. Wszystko będzie dobrze... - Alfa swoim opanowanym głosem starała się zachęcić dziewczynę do współpracy. Nie przyniosło to pozytywnych rezultatów, ale nie przyniosło też negatywnych.
- Potrzebujemy zabrać ją do kryjówki, wymazać pamięć i odstawić do domu. - Wyszeptała po chwili Nina, pochylając się w stronę mężczyzny. - Zwołaj resztę watahy.

***

Zimny wiatr kąsał ją po twarzy i nagiej skórze dłoni. Maenak wyciągnął ją z mieszkania tak jak stała i teraz bez żadnej kurtki, szalika ani czapki siedziała przykuta łańcuchami do jakiegoś kawałka żelastwa pod mostem. Kamil stał kawałek dalej i wpatrywał się w dal. Dopiero po dłuższej chwili odwrócił się w jej kierunku.
- No i jak podoba ci się nowy apartament? Niezłe widoki, co? Tak blisko Wisły... - Uśmiechnął się złowieszczo, podchodząc bliżej. - I temperatura także sam raz, nie sądzisz? - Puścił do niej oko i wyciągnął dłoń, chcąc pogłaskać ją po policzku. Emilka zareagowała warknięciem i próbą odgryzienia mu ręki.
- No no, niegrzeczny piesek. - Maenak pogroził jej palcem. - Widzę, że nawet w ludzkiej postaci jesteś tylko zapchlonym kundlem.
- Możesz sobie mówić co chcesz, ale dobrze wiesz, że gdy wataha się tu zjawi, nie zostanie po tobie nawet wspomnienie! - Kamil roześmiał się na te słowa. Jego śmiech sprawiał, że dziewczynie robiło się niedobrze.
- Oczywiście, oczywiście. - Machnął lekceważąco ręką. - W takim razie może zostawię cię samą, żebyś mogła dalej snuć swoje marzenia o heroicznej misji ratunkowej? Bo powiem ci szczerze, że superbohaterowie to jakoś nie moja bajka... - I z tymi słowami rozpłynął się w powietrzu.
Emilka zadrżała z zimna. Myśli o pozostałych dodawały jej otuchy, ale zimny wiatr skutecznie rozwiewał nadzieję na przetrwanie nocy. Dlatego ostatkiem sił przemieniła się, by pod futrzanym okryciem przetrwać najbliższe godziny.

_______________________________________
Takie tam krótkie... coś... przed maturą. Bo w sumie
nie wiem, kiedy znowu będę miała chwilę na napisanie
czegoś. Egzaminy na studia, wyjazdy, dużo tego.
Ale w każdym razie enjoy, chociaż nie mam poczucia,
że jest to świetny rodział.

czwartek, 3 marca 2016

Dobra i zła [wiadomość]

Hej!
Jak tytuł posta głosi, mam dla was dobrą i złą wiadomość. Zaczynając od złej:

Na rozdział niestety będziecie musieli jeszcze trochę poczekać. Ostatnio nie wyrabiam się z niczym, ze względu na zbliżające się Eliminacje Regionalne Odysei Umysłu (jak ktoś chce wiedzieć, o co chodzi, to link). Mam nadzieję, że później znajdę chwilę, żeby jednak coś napisać (fabułę mam już w sumie rozpisaną, muszę tylko mieć czas...)

No to teraz dobra wiadomość, czyli dwa arty postaci wykonane przez dwie utalentowane osoby :)
Zaczynając od arta Aleksandra, który czeka na moim komputerze już od zeszłego roku, a wykonany został przez moją znajomą Deyanel (jej DeviantArt, polecam!):

Następnie zaś portret Niny, dopiero co skończony przez nicowanderer (DeviantArt):


I generalnie w miarę jak będę zbierała kolejne arty postaci (co trochę trwa i kosztuje, ale czego się nie robi, by ujrzeć swój twór w czyjejś interpretacji <3), prawdopodobnie stworzę oddzielną zakładkę 'Galeria' ze wszystkim, co do tej pory zebrałam.

Co o tym myślicie? :)

środa, 17 lutego 2016

Rozdział 23 - Niespodziewany Gość

Ostrzeżenie: w tym rozdziale występują opisy fizycznego znęcania się, więc jeśli czujesz się niekomfortowo, czytając takie rzeczy, prawdopodobnie wolisz go pominąć.

Maks zdobył pozwolenie na przeszukanie mieszkania Kamila zaskakująco szybko, dzięki czemu reszta watahy mogła się wziąć do pracy. Dlatego następnego popołudnia, przy promieniach zachodzącego słońca Amelia, Rafał i Leon otworzyli drzwi do dawnej siedziby Widma.
Wilkołaki wkroczyły do środka ostrożnie, gotowe w każdej chwili zareagować na najdrobniejszy ruch czy szelest. Ale nic się nie stało. Nikt ich nie zaatakował, a mieszkanie wyglądało na opuszczone od dłuższego czasu. Nie żeby to cokolwiek znaczyło.
- Jak myślicie, znajdziemy tu coś? - Szeptem spytał Rafał.
- Na pierwszy rzut oka wątpliwe. - Odparł równie cicho Leon, rozglądając się uważnie.
- Naprawdę powinniście częściej patrzeć pod nogi. - Stwierdziła na to Amy, kucając przy zaschniętej plamie krwi na środku pokoju. Leon natychmiast do niej podszedł.
- To zapewne miejsce, gdzie zginął. - Powiedział na głos to, o czym wszyscy myśleli. - Mogę pobrać próbki, ale nie wiem, czy to dostarczy nam jakichkolwiek nowych informacji.
- Wątpliwe. Wiem, że policja nie zawsze wykonuje świetną robotę, ale w tym wypadku raczej trudno było tego nie znaleźć. - Mówiąc to, Rafał napotkał wiele mówiący wzrok Amelii. - No co? My też byśmy w końcu to zauważyli, nie? - Kobieta tylko wzruszyła ramionami.
- Przeszukajmy całe mieszkanie pod kątem wskazówek, gdzie przebywa Maenak. To, że go nie zastaliśmy, jeszcze o niczym nie świadczy, ale może uda nam się ustalić coś więcej.

***

Marta zapukała niepewnie do drzwi. Chwilę później stanęła w nich Emilka.
- Miło cię widzieć! - Uśmiechnęła się, przepuszczając koleżankę do środka. - Po raz kolejny tego dnia.
- Nawzajem. - Odparła tamta, trochę mniej pewnie. Choć starała się wyglądać na szczęśliwą, żołądek miała zawiązany na supeł i czuła się, jakby szpiegowała Emilkę. Michał jej odpisał i zgodził się na spotkanie później. Wstępnie umówili się, że Marta da znać kiedy skończą i nie będzie to później niż o 19:00. I choć robiła to wszystko w dobrej wierze, chcąc pomóc, wciąż czuła wyrzuty sumienia.
Dziewczyny przygotowały szybko przekąski i zasiadły do oglądania. Nie minęło dużo czasu, zanim zupełnie wciągnęły się w fabułę.
Dobrą zabawę przerwało lekkie, ale jednocześnie stanowcze i jakby wyszukane, pukanie do drzwi. Zaskoczone przerwały film i Emilka podniosła się, by otworzyć. Za drzwiami stał nie kto inny jak... Kamil. Dalej wszystko potoczyło się w ułamkach sekund.
Widmo odepchnęło zaskoczoną dziewczynę i błyskawicznie dopadło Martę, przykładając jej nóż do gardła. Gdy wilkołaczyca zdołała się podnieść, jej koleżanka już stała jako zakładnik w rękach Maenaka.
- Pójdziesz ze mną, albo twoja mała ludzka przyjaciółka zginie. - Kamil uśmiechnął się złowieszczo, niczym psychopata, przyciskając nóż nieco mocniej do skóry dziewczyny.
- Zostaw ją! - Warknęła Emilka, póki co zachowując dystans.
- Nie zrozumiałaś? A miałem cię za inteligentną... - Widmo zrobiło sztucznie smutną minę. - Postawiłem jasny warunek. Ty w zamian za nią.
- A co powiesz na nie? - Dwa kroki do przodu, gotowość do skoku...
- Twoja strata. Czy raczej jej. - W momencie, kiedy Kamil miał przejechać nożem po szyi Marty, Emilka rzuciła się w jego kierunku. W locie przemieniła się i z wyszczerzonymi kłami wylądowała na mordercy. Widmo zdążyło rzucić dziewczynę o ścianę, po czym straciła przytomność i osunęła się na podłogę. Tymczasem złotobrązowy wilk stracił próbował przegryźć mu krtań. Nagle stracił oparcie, gdy jego przeciwnik się zdematerializował. Zanim Emilka zdążyła się obejrzeć, dostała w głowę krzesłem. Odwróciła się gwałtownie i znów rzuciła się na Kamila. Jej zęby minęły jego rękę o centymetry, ale przez jego refleks ostatecznie zadzwoniły o posadzkę. Nie czekając na nic natychmiast zerwała się znowu, gotowa do ataku. Maenak również przyjął pozę ofensywną. Przez chwilę czekali nawzajem na swój ruch, aż nagle niemal jakby na niesłyszalny sygnał znów się na siebie rzucili. Kotłowali się po całym pokoju, niszcząc wszystko, co stanęło na ich drodze. Gdy już wydawało się, że Emilka zyskuje przewagę, Widmo znikało i pojawiało się za nią, atakując od tyłu. Zrzucili i poszarpali już zasłony, podrapali wszystkie meble i porysowali podłogę. A to wszystko, choć zdawało ciągnąć się i ciągnąć, trwało dosłownie krótką chwilę.
W końcu Kamil dorwał się z powrotem do noża, który wypadł mu w tym zamieszaniu, po czym wbił go bezlitośnie w tylną nogę wilczycy. Złotobrązowa bestia zapiszczała z bólu i po chwili dziewczyna wróciła do swej ludzkiej postaci. W jej nodze tkwiło zanurzone niemal całkowicie ostrze. Wokół niego zbierała się plama szkarłatnej krwi. Emilce zrobiło się niedobrze. Maenak stanął nad nią, a na jego twarzy pojawił się ten sam złowrogi i pokręcony uśmiech, co wcześniej.
- Teraz już mi nie uciekniesz... - Złapał ją za włosy i brutalnie pociągnął, stawiając do pionu. Dziewczyna krzyknęła z bólu. Ale nie miała już siły, by się przeciwstawić.

______________________________
Chcę powiedzieć, że pewnie jeszcze będę
żałowała tej zarwanej nocy, którą poświęciłam
na pisanie tego... Ale cóż, rocznicę jakoś trzeba uczcić.
Bo owszem, to właśnie dzisiaj mija równo rok od opublikowania
prologu. Jak szybko ten czas leci.
A tak w ogóle, jak Wam się podobało?
Jak już wspominałam wcześniej, czas na złe rzeczy :D

wtorek, 16 lutego 2016

Rozdział 22 - Bezksiężycowi

Spóźniła się tylko odrobinę, ale Aleksander już jej oczekiwał z miną wyrażającą niezadowolenie. Oho i tyle było z zadawania pytań. Na szczęście mężczyzna oszczędził jej kazania i od razu przeszedł do konkretów.
- Daj znać rodzicom, że wrócisz późno. - Emilka popatrzyła na niego pytająco. - Idziemy chwytać Drogowca.
Dziewczyna niemal bez zastanowienia wyciągnęła telefon i wystukała sms'a. Perspektywa polowania na Widmo była niezwykle ekscytująca.
- W związku z tym przekładamy nasz trening na jutro. - Dodał Aleks po chwili.
- Co? Ale ja...
- Bez żadnego ale. Która godzina ci pasuje? - Emilka chciała wspomnieć, że jest umówiona, ale ugryzła się w język. Zamiast tego szybko przeliczyła, jak długo czasu zajmie obejrzenie filmu z Martą.
- Umm... 18:00? - Zapytała w końcu.
- Może być. Teraz masz jeszcze chwilę dla siebie. - Stwierdził, po czym poszedł przygotowywać się na misję.
- A... nie zapoznasz mnie z jakimś planem? - Zawołała za nim niepewnie.
- Wszystko w swoim czasie. - Dziewczyna została sama w pomieszczeniu. Przez chwilę stała tak bez sensu, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić. W końcu zdecydowała przejść się po kryjówce.
Rozjaśnione białymi świetlówkami korytarze jak zwykle prowadziły w mrok pomiędzy jednym źródłem światła a drugim, prowadząc niepokojącą grę cieni. Do tego dochodziły wcale nie oświetlone odnogi. Mimo tego, że Emilka spędziła już tutaj sporo czasu, wciąż wędrowała tymi drogami z duszą na ramieniu. Dlatego gdy nagle przed nią z ciemności wyłoniła się Amelia, dziewczyna aż podskoczyła, zaskoczona.
- O, hej! - Uśmiechnęła się do niej wilkołaczyca. - Słyszałam, że dziś polujecie z Aleksem na Widmo? - Emilka tylko skinęła głową, wciąż przepełniona adrenaliną w wyniku nieoczekiwanego spotkania. - Powodzenia w łowach!
Amy już chciała iść dalej, gdy dziewczyna zdała sobie sprawę, że to może być jej szansa na zdobycie odpowiedzi.
- Mogę cię o coś zapytać. - Milczenie uznała za zgodę. - Kim są Bezksiężycowi?
- Skąd wzięłaś tę nazwę? - Kobieta przechyliła głowę, zaskoczona.
- Ja... Um, no więc... - Emilka zaczęła się jąkać. - Wyczytałam w dzienniku Aleksa. - Wykrztusiła w końcu. Amelia zrobiła wielkie oczy.
- Gdzie? Skąd? Jak?
- Znalazłam go... W DoomRoomie. - Wymamrotała.
- Byłam pewna, że trzyma go gdzieś pod kluczem... - Mruknęła kobieta w odpowiedzi.
- Co takiego zrobił Aleksander? - Zapytała już bardziej otwarcie dziewczyna.
- Obawiam się, że tego nie mogę ci powiedzieć. Możesz go zapytać, ale wątpię czy odpowie. Tak czy inaczej, to jego osobista sprawa. - Stwierdziła Amy. Po chwili wahania jednak dodała. - Ale chyba mogę powiedzieć ci o Bezksiężycowych. - Dziewczyna spojrzała na nią wyczekująco.
- Widzisz, jak kiedyś sam Aleks próbował ci uświadomić, wilkołakiem się rodzisz. Jest to coś przekazywanego przez geny, z pokolenia na pokolenie. Trochę jak choroba. O szczegóły musiałabyś dopytać Leona, on lepiej zna się na biologii. W każdym razie, bardzo, bardzo rzadko zdarza się, że człowiek, który teoretycznie patrząc po drzewie genealogicznym nie ma prawa być wilkołakiem, jednak nim jest. To jest właśnie Bezksiężycowy. - Na chwilę zapadła cisza. Emilka próbowała przetrawić to, co właśnie usłyszała.
- Ale... czemu ta nazwa? Co to ma do Księżyca? - Spytała w końcu.
- Wilkołaki zwykły wierzyć, że wywodzą się ze szlachetnych rodów, których protoplaści zostali pobłogosławieni przez sam Księżyc, by chronić nasz świat przed drugą stroną, znaczy się Widmami. Tym samym Bezksiężycowi urodzili się bez tego błogosławieństwa i przez długi czas uchodzili za gorszych. W tej chwili całość jest traktowana z przymrużeniem oka i pochodzenie nie ma już znaczenia, chociaż w watahach z mniejszych miejscowości czy wsi wciąż możesz spotkać się z takim przekonaniem.

***

Marta siedziała na łóżku z komórką w dłoni i wahaniem na twarzy. Powoli analizowała zachowanie Emilki. Fakt, że wydawała się szczęśliwa, była wciąż radosna. Zdawała się zupełnie nie przejmować niczym, ani niedawną śmiercią swojego chłopaka ani sprawdzianami w szkole. Zastanawiała się, czy to normalne. Co było zdrowsze - rozpaczać i płakać, umierać z tęsknoty czy raczej nie dbać o nic, żyć dalej jakby nic wielkiego się nie stało. Na jej rozum lepiej brzmiało to drugie, ale po tym, co powiedział jej Michał, nie mogła przestać martwić się o koleżankę. Bo co jeśli to faktycznie były początki choroby psychicznej?
Marta przekładała telefon z ręki do ręki, bawiła się nim, rozważała. W końcu doszła do wniosku, że lepiej podjąć jakieś działanie niż potem tego żałować. Ale nie zbyt radykalne, bo nie chciała też zaszkodzić. Odblokowała więc komórkę i wystukała szybkiego sms'a.

Emilia zachowuje się, jakby niczym się nie martwiła. 
Ale ja martwię się o nią. Jutro mamy się spotkać, 
później chciałabym z tobą porozmawiać. 
- Marta Zymkowska.

***

Minęło jeszcze sporo czasu, nim w końcu Aleks znalazł Emilkę, by zdradzić jej plan. Dziewczyna obserwowała go uważnie, zastanawiając się, jak zdobyta przez nią wiedza ma się do czegokolwiek. Jednak szybko musiała skupić się raczej na jego słowach, by wiedzieć co ją czeka.
- Jak już wiemy, Drogowca wywabi tylko jedna rzecz. Dlatego plan jest prosty. Wsiadasz w samochód i jedziesz prosto, jak gdyby nigdy nic. W tym czasie ja...
- Moment! Zdajesz sobie sprawę z tego, że nie mam prawa jazdy? - Wtrąciła Emilka.
- Ale wiesz jak prowadzić samochód? - Aleksander tylko trochę przejął się jej słowami.
- Nie, nie mam zielonego pojęcia. Znaczy w teorii...
- Okej, to trochę komplikuje sprawę. Będę musiał cię szybko przeszkolić.
- Żartujesz? - Zapytała z niepokojem w głosie.
- Nie. Ktoś musi go wywabić, a nie jesteś jeszcze gotowa, by walczyć z Widmem sam na sam. Nawet tak stosunkowo nieszkodliwym jak Drogowiec.
- Więc wolisz zaryzykować moim życiem, wsadzając mnie do metalowej puszki? - Emilka popatrzyła mu w oczy, czekając na reakcję.
- Jesteś teraz częścią watahy. Nigdy nie zaryzykowałbym twoim życiem. - Odparł z powagą po chwili milczenia, przez którą oboje przyglądali się sobie nawzajem. - Poza tym, prowadzenie samochodu wcale nie jest takie trudne. - Dodał już lżejszym tonem.

***

Patrząc na niemal opustoszałą ulicę Emilka rozumiała, dlaczego tyle czekali z polowaniem. Spojrzała na zegarek w samochodzie. Wskazywał 22:00. Nie spodziewała się, że spędzi aż tyle czasu w kryjówce, a potem na bardzo skróconym i trochę uproszczonym kursie prawa jazdy. Na szybko przeszkolona przez Aleksandra wcale nie czuła się pewnie za kierownicą, ale lepiej niż kilka godzin temu.
Teraz czekała na znak, by rozpocząć operację. Jej zadanie było proste - jechać prosto, nieco szybciej niż pozwalają na to przepisy i nie zignorować wszelkie krzyki, które mogłyby ją rozproszyć i spowodować wypadek. Miała tylko nadzieję, że żaden niewinny człowiek nie będzie akurat przebiegał przez ulicę w niedozwolonym miejscu, bo z pewnością by go rozjechała.
W końcu usłyszała sygnał swojego telefonu. Szybko spojrzała na wyświetlacz. Aleksander. To znaczy, że czas zaczynać.
Odciągnęła hamulec i nacisnęła pedał gazu, mając nadzieję, że nie pomyli się przy zmianie biegów. Samochód ruszył sprawnie, szybko nabierając prędkości. Dziewczyna nie miała problemów z kontrolowaniem go i szybko odkryła, że w zasadzie jest to całkiem przyjemne. Przed sobą widziała krytyczny punkt, miejsce, gdzie miało pojawić się Widmo. Nagle powietrze przeszył przeraźliwy krzyk, a przed pojazdem pojawiła się mglista postać. Emilka podskoczyła na siedzeniu. Chociaż się tego spodziewała, wciąż była zaskoczona i nieco przerażona pojawieniem się Drogowca. Nie skręciła z drogi i sekundy później przejechała na wskroś przez upiorną sylwetkę na drodze. Miała nadzieję, że teraz Aleksander wykona swoją część roboty.
Zahamowała gwałtownie, przy tym niechcący niemalże przejeżdżając ulicę na wskroś. Na szczęście akurat nikt inny nie jechał. Usadziwszy samochód, odetchnęła głęboko. Trzęsła się lekko, przepełniona adrenaliną i radością, że dała radę.
Gdy Aleks dotarł do samochodu, z fiolką pełną kłębiącego się białego dymu w ręce, dziewczyna nawet nie czekała na to, co powie, tylko rzuciła mu się na szyję z szerokim uśmiechem.
- Udało się! Udało! Zrobiłam to! - Zawołała radośnie. Zaraz się opamiętała i odsunęła na rozsądną odległość, spuszczając wzrok. Na jej ustach pozostał jednak wesoły uśmieszek.

______________________________
Ta dam! Podoba się? :)
Z tego rozdziału jestem wyjątkowo zadowolona
(z tempa, w jakim go napisałam również)
+ powoli zbliżamy się do końca, co oznacza,
że wielkie (czyt. złe) rzeczy będą się działy!

sobota, 13 lutego 2016

Rozdział 21 - Słowo-klucz

Szkoła. Znowu.
Emilia siedziała na korytarzu, starając się zapomnieć o tym, że za pięć minut ma sprawdzian z geografii. Jakkolwiek błahy się wydawał w obliczu wilkołaków, Widm i wszechobecnej śmierci, wciąż będzie musiała wytłumaczyć się mamie, czemu nie potrafiła wskazać na mapie takiego Dżibuti. Albo Gambii. Albo jednej z trzech Gwinei. Jakby kogokolwiek oprócz egzaminatorów i nauczycieli to obchodziło.
Jej ponure, wewnętrzne narzekania przerwała znajoma twarz, która niespodziewanie pojawiła jej się przed nosem.
- Hej! Nauczona? - Marta uśmiechnęła się, zrzucając swój plecak na podłogę przy stopach dziewczyny.
- W życiu! A ty? - Emilka odwzajemniła uśmiech, robiąc koleżance miejsce pod ścianą. Ta chętnie skorzystała, sadowiąc się na te ostatnie minuty wolności.
- Bywało gorzej. Poza tym, pewnie i tak dostaniesz lepszą ocenę.
- Nie tym razem. - Roześmiała się gorzko. - Nie jestem w stanie zapamiętać tych wszystkich małych afrykańskich państewek. Weź taką Gambię, przecież to jakiś ledwo widoczny robak w Senegalu...
- Widzisz! Czyli jednak coś umiesz! - Emilka tylko machnęła ręką.
- Może. Powiedz lepiej, co powiedziałabyś na seans dziś wieczorem?
- Mam plany. - Odparła Marta z żalem w głosie. Przez jej głowę przebiegła wizja Michała, któremu obiecała zdawać raporty w sprawie koleżanki. - Może... jutro?
- Dam znać. Ale wstępnie spoko. - Dalszą konwersację uniemożliwił dzwonek na lekcję.

***

Wyglądało na to, że większość popołudnia będzie miała wolną. Co oznaczało, że mogła kontynuować lekturę dziennika.
Dlatego też po powrocie ze szkoły Emilka zaparzyła sobie kubek herbaty i ruszyła do swojego pokoju. Tam, zawinięta w koc, zaczęła czytać kolejne wpisy.

20.02.2005


Jest lepiej. Ból już niemal mnie opuścił, choć pamięć nie zrobi tego nigdy. A ona wciąż jest zdruzgotana. Tak mi przykro. Gdybym tylko mógł coś zrobić. Ale gdybym jej powiedział, czułaby się jeszcze gorzej.

To wciąż nie dawało jej żadnej wskazówki co do tożsamości tajemniczej kobiety. Tak jak nie dały jej tego poprzednie wpisy. Ani następne, bo po przewertowaniu kilku następnych stron wciąż nic nie wiedziała. Większość tekstów opisywała cierpienie, sądząc po cząstkowych informacjach, psychiczne. Zero konkretów.
Już miała porzucić lekturę, gdy jej oczom ukazał się tekst napisany niemal miesiąc później.

17.03.2005


Co to właściwie znaczy być Bezksiężycowym? Nina bagatelizuje tę sprawę, ale inni szepczą między sobą. Czy ma to coś wspólnego z moją zbrodnią?

Bezksiężycowy. To musiało być słowo-klucz, które doprowadzi ją do jakiegoś rozwiązania. Przewróciła kartkę, gotowa czytać dalej, gdy rozległo się pukanie i nie czekając na "proszę" do jej pokoju wtargnęła mama. Emilka niemal wylała na siebie resztkę herbaty, zaskoczona.
- Czy nie powinnaś zaraz wychodzić na swoje zaję- O! co tam czytasz? - Spojrzała zaciekawiona na notatnik.
- Umm... Nic takiego. - Wybełkotała dziewczyna, jednocześnie w myślach robiąc facepalma. Naprawdę, najgorszy tekst jaki mogła wymyślić. Na szczęście jej Agata Chmielewska nie należała do wybitnie wścibskich rodziców i zignorowała tą jawną próbę ukrycia treści tajemniczego dziennika, który czytała jej córka. Ostatecznie była już dorosła...
- W porządku. Ale to nie zmienia faktu, że zaraz musisz wychodzić. - Emilka sięgnęła po leżący nieopodal telefon i sprawdziła godzinę.
- Mhmm... - Mruknęła, zwlekając się z łóżka. Agata uśmiechnęła się jeszcze do córki i wybyła z pokoju. Tymczasem dziewczyna zaczęła się zbierać na trening z silnym postanowieniem, że zapyta Aleksandra o Bezksiężycowych.

____________________________________
W sumie to nic się nie dzieje. I przepraszam,
że musieliście tak długo czekać. Ta pierwsza część
to głównie moje ostatnie doświadczenia z mapą Afryki
(którą szczęśliwie już umiem XD), ale przynajmniej
na końcu pojawia się coś nowego...
To jakie macie teorie dotyczące Bezksiężycowych? :D
(Znając życie będą lepsze, niż to co wymyśliłam, ale
i tak chętnie je poczytam^^)

PS z radością czytam wszystkie Wasze komentarze :)
Odpowiadam rzadko, bo często mam wątpliwości, czy
powstrzymałabym się od spoilerowania, co będzie dalej XD

czwartek, 14 stycznia 2016

Rozdział 20 - Głupoty

Kiedy następnego dnia Emilka zobaczyła Aleksandra, szybko spuściła wzrok. Nie była w stanie spojrzeć mu w oczy po lekturze jego prywatnego dziennika. Na szczęście wilkołak był zbyt zajęty dyskusją z Leonem.
- Mogłeś ją przynieść do mnie. - Stwierdził właśnie z wyrzutem medyk.
- I co byśmy jej powiedzieli? Że jesteśmy prywatną kliniką? - Prychnął Aleks.
- Coś byś wymyślił...
- No tak, jak zwykle. Poza tym, to ludzie nie są aż tak beznadziejni w leczeniu, wiesz?
- Powiedz to Laurze. - Oboje umilkli. Na twarzy Leona gniew mieszał się ze smutkiem. Aleksander wyglądał na zakłopotanego. Kiedy cisza zaczęła się przedłużać do niezręcznej, Emilka postanowiła się wtrącić.
- Kim jest Laura...? - Zapytała cicho. Czuła, że być może właśnie przekracza granicę dozwolonych pytań, ale instynkt podpowiadał jej, że to coś znaczącego.
- Widzisz... - Leon zawahał się. - Nie tylko ty straciłaś kogoś podczas przemiany. - Jego głos był ciężki i zmęczony. Jakby nagle uleciało z niego całe życie. Dziewczyna nie wiedziała, co powiedzieć.
Spojrzała na Aleksandra. Jego postawa sugerowała, że wiedział, co zaraz nastąpi i był gotowy zareagować.
- Laura była moją dziewczyną... Człowiekiem. Jechaliśmy samochodem... Wypadek... - Jego głos zaczął się łamać.
- Wiesz, że to nie była twoja wina. - Niebieskooki mężczyzna podszedł do medyka.
- Nie potrafiłem jej uratować. I oni też nie.
Emilka milczała. Nie chciała przywoływać niczyich bolesnych wspomnień, ale przecież sama się o to prosiła swoim wścibstwem. Zapadła cisza, którą przerywał tylko ni to szloch Leona.
Aleksander poklepał go po plecach, po czym zwrócił się do dziewczyny.
- Mamy robotę do wykonania. - Stwierdził i skinął w stronę drzwi. Emilka z ulgą opuściła pomieszczenie.

***

- Wciąż nic. - Odezwała się Amelia po prawie dwóch godzinach intensywnego szukania. Rafał pochylił się nad jej laptopem, zaglądając jej przez ramię.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że przeglądasz wszystkich użytkowników Facebooka, którzy mają na imię Kamil i są z Warszawy?! - W jego głosie pobrzmiewała groza, a twarz była wyrazem przerażenia. Ledwo powstrzymał się od wyrwanie jej laptopa.
- A masz lepszy pomysł? - Spytała skonsternowana.
- Daj to. - Westchnął Rafał i przechwycił urządzenie. Chwilę później już siedział i intensywnie stukał w klawiaturę.
- Co dokładnie zamierzasz zrobić? - Amy obserwowała go sceptycznie.
- Skorzystać z policyjnej bazy danych, do której dał mi dostęp Maks. Przeszukać ją pod kątem morderstw w Warszawie, w których ofiarą był jakiś Kamil. Następnie, mając jego pełne dane, znaleźć dawne miejsce zamieszkania, oczywiście jeśli jakimś cudem nie znalazło się w kartotece. - Wilkołak uśmiechnął się lekko. - No patrz, zrobione!
Amelia szybko znalazła się za jego plecami. Przy zdjęciu znajomego im Widma znajdował się krótki opis zbrodni.
- "Znaleziony po tygodniu; Sprawca wciąż nie znany." - Wyczytała. - "Przyczyna śmierci: Liczne rany kłute."
- Ciekawe, że morderca jeszcze nie został złapany, skoro nawet nie potrafił pozbyć się ciała. - Myślał na głos Rafał.
- Chyba, że zostawił je specjalnie... - Kobieta jeszcze raz przeleciała tekst wzrokiem. - Ale nie widzę tu wzmianki o jakichkolwiek symbolach, które sugerowałyby sektę czy gang.
Mężczyzna tylko wzruszył ramionami.
- Ważne, że mamy potrzebne informacje, by znaleźć Widmo.
- Skoro już o tym mowa, nie mogłeś wyszukać tego od razu? - Amy popatrzyła na niego z urazą.
- Nie miałem pojęcia, że marnujesz czas na takie głupoty! - Odparł oburzony wilkołak.
Dziewczyna tylko mruknęła coś pod nosem, patrząc wymownie na otwarty komiks, który leżał na stole przy miejscu, gdzie wcześniej siedział Rafał.
On albo tego nie zauważył, albo celowo zignorował jej spojrzenie.

______________________________
Krótko, ale za to mniej czekania.
W sumie to nie wiem, co wolicie,
ale skoro już tyle napisałam, to stwierdziłam,
że wrzucę. Trochę tragicznie, trochę komediowo.
Jak się podoba? :)

wtorek, 12 stycznia 2016

Rozdział 19 - Zaufanie

- Czy nie było bezpieczniej czekać po tamtej stronie drogi? - Spytała Emilka z niepokojem w głosie.
- Nie usłyszelibyśmy Drogowca. Widmo jest słyszalne jedynie dla kierowcy i istot, które znajdują się bezpośrednio w miejscu dawnego wypadku. - Odparł Aleksander. Jego głos był opanowany i to trochę dodało dziewczynie otuchy.
Stali tak na tyle długo, że zrobiło się zupełnie ciemno i jeszcze zimniej, niż było. Emilka robiła co mogła, by nie zacząć szczękać zębami - nie miała najmniejszego zamiaru okazywać słabości w obecności Aleksa.
Na drodze zamajaczył kolejny samochód, którego światła ich oślepiły. To co stało się potem, trwało ułamki sekund. Najpierw uszy Emilki zarejestrowały  przenikliwy wrzask. Potem jej oczy zobaczyły sylwetkę człowieka - kobiety w średnim wieku, na środku ulicy. Samochód, który do tej pory jechał prosto, gwałtownie skręcił w ich stronę, hamując z piskiem opon. Zmysły dziewczyny rejestrowały te wszystkie fakty, ale ona sama stała w miejscu, nie zdolna do wykonania najmniejszego ruchu. Na szczęście jej towarzysz miał większą kontrolę nad swoim ciałem. W tych samych ułamkach sekund, w których pędzące auto skręcało, by rozbić się w miejscu gdzie stali, błyskawicznie się przemienił, chwycił kurtkę Emilii zębami i ciągnąc ją ze sobą, odskoczył w przeciwnym kierunku.
Dziewczyna leżała na zimnej trawie, a Aleksander - z powrotem w ludzkiej postaci - nachylał się nad nią.
- Wszystko w porządku? - Spytał zaskakująco łagodnie. Emilka nie była w stanie wykrztusić z siebie ani słowa, ale pokiwała głową.
- Wataha. Zaufanie. - Rzucił jeszcze, po czym pobiegł do dymiącego samochodu.

***

- Ale z nas idioci! - Wykrzyknęła nagle Amelia, sprawiając, że przysypiający już Rafał podskoczył na swoim miejscu. Leon tylko spojrzał na nią z ciekawością. - Może i Maenak nie przywiązuje się do miejsca, ale zachowuje wiele rzeczy ze swojego ludzkiego życia. A ten szczególnie, ma nawet imię.
- No i? - Rafał nie tryskał zbytnim entuzjazmem. Spędzili już zbyt dużo czasu na pustych dyskusjach, by każda nowa myśl robiła na nim wielkie wrażenie.
- Przecież jako człowiek musiał gdzieś mieszkać! I niewykluczone, że wciąż do tego miejsca wraca!
- Co oznacza nic innego, jak konieczność znalezienia jego mieszkania za życia! - Dokończył za nią Leon. Amy się uśmiechnęła.
- Dokładnie!
Nawet Rafał się rozbudził i zespół z nowym zapałem usiadł do pracy.

***

Leżąc wieczorem w łóżku, Emilka nie mogła zasnąć. Gdzieś tam z tyłu swojego mózgu wiedziała, że powinna jeszcze przygotować się na jutro do szkoły. Ale nie to zaprzątało jej myśli. W głowie miała wspomnienia dzisiejszego dnia. To, jak Aleksander uratował ją przed samochodem. I to, jak potem pobiegł do wraku, by ratować znajdującą się tam osobę. Udało mu się. Kierowcą była młoda dziewczyna, która trafiła co prawda do szpitala w stanie ciężkim, ale gdyby nie interwencja wilkołaka, prawdopodobnie by nie przeżyła.
Wtedy przypomniała sobie o istnieniu notesu, który znalazła w DoomRoom'ie. Dochodząc do wniosku, że raczej i tak szybko nie zaśnie, zapaliła lampkę nocną i wygrzebała znalezisko z torby.
Zawahała się przed otwarciem notesu. Nie czuła się dobrze, tak wkraczając w czyjąś prywatność. Jednak podobnie jak wcześniej, jej ciekawość ostatecznie zwyciężyła. Data na pierwszej zapisanej stronie wskazywała, że zostało to zapisane sporo lat wcześniej.

12.01.2005

Nie mogę jej powiedzieć. Nigdy mi nie wybaczy. Nigdy sobie nie wybaczy, twierdząc, że to ona mnie tak wychowała.

Emilka czytała słowa, lecz nie rozumiała ich znaczenia. O kim on pisał?

15.01.2005

Nina twierdzi, że pisanie pomaga. Póki co nie widzę rezultatów (trzy zdania to za mało?). Ale to lepsze, niż zwierzanie się jej osobiście. Podobno wilkołaki posiadają zjawisko zwane 'znieczulicą', czy mnie też ono dotyczy? Mimo, że jestem 'inny'? Nie wiem, czy wataha zna odpowiedź.

Inny? Dziewczyna przeczytała notkę jeszcze raz. Nie miała pojęcia, co mógł mieć na myśli Aleksander. W jaki sposób był inny? I co takiego zrobił, że musiał spowiadać się do tego zeszytu?
Gdyby tylko mogła się dowiedzieć w jakiś inny sposób, niż pytając go osobiście! Niestety, wyglądało na to, że sama będzie musiała odkryć prawdę. O ile tylko znajdowała się na kartkach tego notesu...

__________________________
Huh, miałam się brać za zamykanie wątków,
a nie otwieranie nowych...
Niemniej, treść notesu zalicza się do elementów,
które miałam wymyślone o Aleksie, gdy zaczynałam pisać,
więc w sumie cieszę się, że wymyśliłam, jak je w opowiadaniu
przemycić ;>
No to... jak się podoba?