Spóźniła się tylko odrobinę, ale Aleksander już jej oczekiwał z miną wyrażającą niezadowolenie. Oho i tyle było z zadawania pytań. Na szczęście mężczyzna oszczędził jej kazania i od razu przeszedł do konkretów.
- Daj znać rodzicom, że wrócisz późno. - Emilka popatrzyła na niego pytająco. - Idziemy chwytać Drogowca.
Dziewczyna niemal bez zastanowienia wyciągnęła telefon i wystukała sms'a. Perspektywa polowania na Widmo była niezwykle ekscytująca.
- W związku z tym przekładamy nasz trening na jutro. - Dodał Aleks po chwili.
- Co? Ale ja...
- Bez żadnego ale. Która godzina ci pasuje? - Emilka chciała wspomnieć, że jest umówiona, ale ugryzła się w język. Zamiast tego szybko przeliczyła, jak długo czasu zajmie obejrzenie filmu z Martą.
- Umm... 18:00? - Zapytała w końcu.
- Może być. Teraz masz jeszcze chwilę dla siebie. - Stwierdził, po czym poszedł przygotowywać się na misję.
- A... nie zapoznasz mnie z jakimś planem? - Zawołała za nim niepewnie.
- Wszystko w swoim czasie. - Dziewczyna została sama w pomieszczeniu. Przez chwilę stała tak bez sensu, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić. W końcu zdecydowała przejść się po kryjówce.
Rozjaśnione białymi świetlówkami korytarze jak zwykle prowadziły w mrok pomiędzy jednym źródłem światła a drugim, prowadząc niepokojącą grę cieni. Do tego dochodziły wcale nie oświetlone odnogi. Mimo tego, że Emilka spędziła już tutaj sporo czasu, wciąż wędrowała tymi drogami z duszą na ramieniu. Dlatego gdy nagle przed nią z ciemności wyłoniła się Amelia, dziewczyna aż podskoczyła, zaskoczona.
- O, hej! - Uśmiechnęła się do niej wilkołaczyca. - Słyszałam, że dziś polujecie z Aleksem na Widmo? - Emilka tylko skinęła głową, wciąż przepełniona adrenaliną w wyniku nieoczekiwanego spotkania. - Powodzenia w łowach!
Amy już chciała iść dalej, gdy dziewczyna zdała sobie sprawę, że to może być jej szansa na zdobycie odpowiedzi.
- Mogę cię o coś zapytać. - Milczenie uznała za zgodę. - Kim są Bezksiężycowi?
- Skąd wzięłaś tę nazwę? - Kobieta przechyliła głowę, zaskoczona.
- Ja... Um, no więc... - Emilka zaczęła się jąkać. - Wyczytałam w dzienniku Aleksa. - Wykrztusiła w końcu. Amelia zrobiła wielkie oczy.
- Gdzie? Skąd? Jak?
- Znalazłam go... W
DoomRoomie. - Wymamrotała.
- Byłam pewna, że trzyma go gdzieś pod kluczem... - Mruknęła kobieta w odpowiedzi.
- Co takiego zrobił Aleksander? - Zapytała już bardziej otwarcie dziewczyna.
- Obawiam się, że tego nie mogę ci powiedzieć. Możesz go zapytać, ale wątpię czy odpowie. Tak czy inaczej, to jego osobista sprawa. - Stwierdziła Amy. Po chwili wahania jednak dodała. - Ale chyba mogę powiedzieć ci o Bezksiężycowych. - Dziewczyna spojrzała na nią wyczekująco.
- Widzisz, jak kiedyś sam Aleks próbował ci uświadomić, wilkołakiem się rodzisz. Jest to coś przekazywanego przez geny, z pokolenia na pokolenie. Trochę jak choroba. O szczegóły musiałabyś dopytać Leona, on lepiej zna się na biologii. W każdym razie, bardzo, bardzo rzadko zdarza się, że człowiek, który teoretycznie patrząc po drzewie genealogicznym nie ma prawa być wilkołakiem, jednak nim jest. To jest właśnie Bezksiężycowy. - Na chwilę zapadła cisza. Emilka próbowała przetrawić to, co właśnie usłyszała.
- Ale... czemu ta nazwa? Co to ma do Księżyca? - Spytała w końcu.
- Wilkołaki zwykły wierzyć, że wywodzą się ze szlachetnych rodów, których protoplaści zostali pobłogosławieni przez sam Księżyc, by chronić nasz świat przed drugą stroną, znaczy się Widmami. Tym samym Bezksiężycowi urodzili się bez tego błogosławieństwa i przez długi czas uchodzili za gorszych. W tej chwili całość jest traktowana z przymrużeniem oka i pochodzenie nie ma już znaczenia, chociaż w watahach z mniejszych miejscowości czy wsi wciąż możesz spotkać się z takim przekonaniem.
***
Marta siedziała na łóżku z komórką w dłoni i wahaniem na twarzy. Powoli analizowała zachowanie Emilki. Fakt, że wydawała się szczęśliwa, była wciąż radosna. Zdawała się zupełnie nie przejmować niczym, ani niedawną śmiercią swojego chłopaka ani sprawdzianami w szkole. Zastanawiała się, czy to normalne. Co było zdrowsze - rozpaczać i płakać, umierać z tęsknoty czy raczej nie dbać o nic, żyć dalej jakby nic wielkiego się nie stało. Na jej rozum lepiej brzmiało to drugie, ale po tym, co powiedział jej Michał, nie mogła przestać martwić się o koleżankę. Bo co jeśli to faktycznie były początki choroby psychicznej?
Marta przekładała telefon z ręki do ręki, bawiła się nim, rozważała. W końcu doszła do wniosku, że lepiej podjąć jakieś działanie niż potem tego żałować. Ale nie zbyt radykalne, bo nie chciała też zaszkodzić. Odblokowała więc komórkę i wystukała szybkiego sms'a.
Emilia zachowuje się, jakby niczym się nie martwiła.
Ale ja martwię się o nią. Jutro mamy się spotkać,
później chciałabym z tobą porozmawiać.
- Marta Zymkowska.
Minęło jeszcze sporo czasu, nim w końcu Aleks znalazł Emilkę, by zdradzić jej plan. Dziewczyna obserwowała go uważnie, zastanawiając się, jak zdobyta przez nią wiedza ma się do czegokolwiek. Jednak szybko musiała skupić się raczej na jego słowach, by wiedzieć co ją czeka.
- Jak już wiemy, Drogowca wywabi tylko jedna rzecz. Dlatego plan jest prosty. Wsiadasz w samochód i jedziesz prosto, jak gdyby nigdy nic. W tym czasie ja...
- Moment! Zdajesz sobie sprawę z tego, że nie mam prawa jazdy? - Wtrąciła Emilka.
- Ale wiesz jak prowadzić samochód? - Aleksander tylko trochę przejął się jej słowami.
- Nie, nie mam zielonego pojęcia. Znaczy w teorii...
- Okej, to trochę komplikuje sprawę. Będę musiał cię szybko przeszkolić.
- Żartujesz? - Zapytała z niepokojem w głosie.
- Nie. Ktoś musi go wywabić, a nie jesteś jeszcze gotowa, by walczyć z Widmem sam na sam. Nawet tak stosunkowo nieszkodliwym jak Drogowiec.
- Więc wolisz zaryzykować moim życiem, wsadzając mnie do metalowej puszki? - Emilka popatrzyła mu w oczy, czekając na reakcję.
- Jesteś teraz częścią watahy. Nigdy nie zaryzykowałbym twoim życiem. - Odparł z powagą po chwili milczenia, przez którą oboje przyglądali się sobie nawzajem. - Poza tym, prowadzenie samochodu wcale nie jest takie trudne. - Dodał już lżejszym tonem.
***
Patrząc na niemal opustoszałą ulicę Emilka rozumiała, dlaczego tyle czekali z polowaniem. Spojrzała na zegarek w samochodzie. Wskazywał 22:00. Nie spodziewała się, że spędzi aż tyle czasu w kryjówce, a potem na bardzo skróconym i trochę uproszczonym kursie prawa jazdy. Na szybko przeszkolona przez Aleksandra wcale nie czuła się pewnie za kierownicą, ale lepiej niż kilka godzin temu.
Teraz czekała na znak, by rozpocząć operację. Jej zadanie było proste - jechać prosto, nieco szybciej niż pozwalają na to przepisy i nie zignorować wszelkie krzyki, które mogłyby ją rozproszyć i spowodować wypadek. Miała tylko nadzieję, że żaden niewinny człowiek nie będzie akurat przebiegał przez ulicę w niedozwolonym miejscu, bo z pewnością by go rozjechała.
W końcu usłyszała sygnał swojego telefonu. Szybko spojrzała na wyświetlacz. Aleksander. To znaczy, że czas zaczynać.
Odciągnęła hamulec i nacisnęła pedał gazu, mając nadzieję, że nie pomyli się przy zmianie biegów. Samochód ruszył sprawnie, szybko nabierając prędkości. Dziewczyna nie miała problemów z kontrolowaniem go i szybko odkryła, że w zasadzie jest to całkiem przyjemne. Przed sobą widziała krytyczny punkt, miejsce, gdzie miało pojawić się Widmo. Nagle powietrze przeszył przeraźliwy krzyk, a przed pojazdem pojawiła się mglista postać. Emilka podskoczyła na siedzeniu. Chociaż się tego spodziewała, wciąż była zaskoczona i nieco przerażona pojawieniem się Drogowca. Nie skręciła z drogi i sekundy później przejechała na wskroś przez upiorną sylwetkę na drodze. Miała nadzieję, że teraz Aleksander wykona swoją część roboty.
Zahamowała gwałtownie, przy tym niechcący niemalże przejeżdżając ulicę na wskroś. Na szczęście akurat nikt inny nie jechał. Usadziwszy samochód, odetchnęła głęboko. Trzęsła się lekko, przepełniona adrenaliną i radością, że dała radę.
Gdy Aleks dotarł do samochodu, z fiolką pełną kłębiącego się białego dymu w ręce, dziewczyna nawet nie czekała na to, co powie, tylko rzuciła mu się na szyję z szerokim uśmiechem.
- Udało się! Udało! Zrobiłam to! - Zawołała radośnie. Zaraz się opamiętała i odsunęła na rozsądną odległość, spuszczając wzrok. Na jej ustach pozostał jednak wesoły uśmieszek.
______________________________
Ta dam! Podoba się? :)
Z tego rozdziału jestem wyjątkowo zadowolona
(z tempa, w jakim go napisałam również)
+ powoli zbliżamy się do końca, co oznacza,
że wielkie (czyt. złe) rzeczy będą się działy!