- Dzień dobry, komisarz Maksymilian Wolski, wydział kryminalny. Czy mam przyjemność z panią Emilią?
Dziewczyna niepewnie pokiwała głową. Zrobiło jej się słabo, co swoją drogą od wczoraj zdarzało jej się niemal non-stop.
- Świetnie. Jakby mogła się pani ubrać, a ja powiadomię pani rodziców, że zabieram panią ze sobą.
- A mogę chociaż coś zjeść? - Spytała Emilka, starając się zachować zimną krew. Bo niby czemu ten facet chciał ją widzieć, jeśli nie w sprawie morderstwa?
- Kupię ci coś po drodze. Pospiesz się. - Mrugnął do niej znacząco. Niepewna, co oznaczało jego zachowanie, Emilka czym prędzej popędziła do pokoju, by się przebrać. Postanowiła zignorować jego szybkie przejście z pani na ty. Zza drzwi słyszała głos matki, która właśnie zaczęła wypytywać nieznajomego.
- Ale jest o coś oskarżona...? W takim razie...? Tylko rutynowe...? Och, to dobrze! - Komisarz mówił na tyle cicho, że nie słyszała jego odpowiedzi. Ale mniej-więcej była w stanie domyślić się, o co chodziło. Czyli wciąż nie wiedzieli, kto jest mordercą. Że ona jest mordercą. Dobrze. Już ubrana, wyłoniła się z pokoju.
- Mogę iść. - Stwierdziła krótko.
- Świetnie. Zatem w drogę. - Maksymilian uśmiechnął się do niej ciepło. Emilka nie odwzajemniła uśmiechu, za to przytuliła szybko swoją matkę.
- Wszystko będzie dobrze, mamo. Może pomogę im złapać mordercę. - Wyszeptała jej do ucha, starając się brzmieć pewnie. Była zaskoczona, jak łatwo przyszło jej to kłamstwo. Jednak nie czuła się z nim dobrze. Przełknęła ślinę, po czym odwróciła się i ruszyła za komisarzem Wolskim, nie patrząc już na matkę. Wiedziała bowiem, że gdyby to zrobiła, nie potrafiłaby zachować kamiennej twarzy i wyjawiłaby całą prawdę. A to za nic w świecie nie mogło się stać.
***
Komisarz nie odzywał się do niej do czasu, aż weszli do piekarni kawałek dalej.
- No to co chciałabyś zjeść? - W powietrzu unosił się smakowity zapach świeżego chleba i bułek. Półki były już co prawda tylko w połowie pełne, ale to co zostało wciąż było imponujące.
- Poproszę kajzerkę. - Stwierdziła Emilka. Maks spojrzał na nią zaskoczony.
- Tylko tyle?
- No, mogą być dwie. - Mężczyzna wzruszył ramionami, po czym kupił jej to, o co poprosiła. Kiedy wyszli z powrotem na chłodne, zimowe powietrze, w końcu zaczął rozmowę, której obawiała się dziewczyna.
- Wciąż nie znamy danych osobowych ofiar. - W duchu odetchnęła z ulgą. - Ale muszę cię uświadomić, że to jedynie kwestia czasu. Jakkolwiek rozszarpałabyś szczątki, dysponujemy listą gości. Wiemy, kto był obecny i raczej szybko dowiemy się, kto do domu nie wrócił. - Emilkę zatkało. Czy on właśnie powiedział "rozszarpałabyś"?! Jak? Skąd? Patrzyła na niego, nie mogąc wykrztusić ani słowa. Maks szybko zauważył zszokowany wyraz na jej twarzy.
- Owszem, Emilio, wiem, że to twój czyn. - Nastolatka nie wiedziała, co powinna zrobić. Uciekać? A może go zaatakować? Jednak zanim coś postanowiła, mężczyzna czym prędzej zaczął mówić dalej.
- Spokojnie, policja nie ma pojęcia. Nie zamierzam cię zdradzać. - Teraz była zdezorientowana. Bo niby czemu miałby jej tajemnicę zostawić dla siebie? Była mordercą, a on doskonale o tym wiedział, co więcej, miał ją jak na talerzu przed sobą. Chyba, że...
- Jest pan jednym z nas? - Spytała niepewnie, bo to było jedyne wyjaśnienie, jakie przyszło jej do głowy. Komisarz odpowiedział skinieniem głowy.
- Jestem wtyką watahy w warszawskiej policji. Dlatego nie miałaś okazji poznać mnie wczoraj - byłem w pracy. I skoro już o tym mowa, jeśli nie ma nikogo poza watahą w pobliżu, możesz swobodnie mówić do mnie na ty. Ale w obecności innych ludzi postaraj się jednak zachować formę pan. - Uśmiechnął się do niej przyjaźnie.
- Czyli nie idziemy na komisariat?
- Nie. Przesłuchiwanie cię nie jest wskazane, chociaż zapewniam cię, że i tak cię to czeka, wcześniej czy później. Jednak najpierw powinnaś dowiedzieć się trochę więcej o nas, wilkołakach. To pomoże ci przetrwać.
- W porządku. A więc do kryjówki?
- Do kryjówki. - Jeszcze jeden uśmiech i oboje, zgodnym już krokiem, ruszyli na spotkanie z resztą watahy.
___________________________
Nie nazwałabym swoich prób wciskania opisów
bardzo owocnymi, ale cóż...
Przepraszam, że tak długo, miałam nadzieję, że będę
w stanie skończyć ten rozdział wcześniej, ale jak widać nic z tego.
Jednak tak jak obiecałam, jest przed końcem tygodnia :)
W każdym razie, może dużo się jeszcze nie dzieje,
ale całość dopiero się rozkręca.
Komentarze mile widziane!