czwartek, 31 grudnia 2015

Rozdział 18 - Drogowiec

Leon, Rafał i Amelia siedzieli we trójkę nad laptopem z otwartą mapą Warszawy i próbowali ustalić jakąś strategię.
- Skąd niby mamy wiedzieć, gdzie zastawić pułapkę? - Spytał Rafał, patrząc po pozostałych. - Maenak nie jest przywiązany do jednego miejsca.
- Nie, ale wiemy, że upodobał sobie szczególną kawiarnię. To przynajmniej jakiś początek. - Odparła Amy.
- O ile go skutecznie stamtąd nie wykurzyliśmy. - Stwierdził Leon, wyjątkowo nie tryskając optymizmem. - Potrzebujemy więcej danych.
- A jak chcesz je niby zdobyć, skoro nie mamy pojęcia, gdzie go szukać?
- Miejski monitoring? - Wtrącił Rafał. - Opcjonalnie możemy poczekać, aż znowu zaatakuje.
- Naszą pracą jest do tego nie dopuścić... - Westchnęła Amelia, zmęczona brakiem rezultatów w wyniku ich burzy mózgów.
- A widzisz lepsze wyjście?
- Może na razie go nie dostrzegamy, ale musi istnieć. - Ton Leona był zdecydowany, ale słowa wyraźnie nikogo nie przekonały, nawet jego samego.

***

Maks wysłał wszystkie informacje Aleksowi mailem, więc teraz siedzieli razem z Emilką i analizowali policyjne raporty. Szybko doszli do tego, że każdy z nich wspomina o krzyku, który kierowca słyszał tuż przed tym, jak doszło do wypadku.
- Tego rodzaju krzyk to zazwyczaj sprawka Drogowca. - Wyjaśnił wilkołak, widząc, że to dziewczynie nic nie mówi. - Rodzaju Widma, które pojawia się w miejscach tragicznych wypadków samochodowych, najczęściej w wyniku gwałtownej i niespodziewanej śmierci kierowcy, szczególnie jeśli nie wynikała z jego winy. Drogowiec to Widmo pomniejsze, które jest jakby cieniem dawnego wydarzenia. Nie posiada inteligencji, a napędzane jest żalem czy gniewem. Jego jedynym celem istnienia jest sprowadzenie na kogoś tego samego nieszczęścia, które kiedyś je spotkało.
- Czyli to Drogowiec powodował te wszystkie wypadki? - Emilka popatrzyła na zdjęcia dołączone do raportów. Choć nikt jeszcze nie zginął, niektóre z nich wyglądały na naprawdę poważne wypadki.
- I tak i nie. Pośrednio owszem, ale Drogowiec nie ma cielesnej formy. Natomiast potrafi być śmiertelnie skuteczny krzycząc, bądź zjawiając się bez ostrzeżenia na drodze jadącego samochodu. Większość kierowców całkiem słusznie panikuje, widząc przed sobą człowieka i wiedząc, że nie mają szans zahamować na czas. - Emilka skinęła głową na znak, że rozumie.
Na chwilę zapadła cisza. Jednak ku zaskoczeniu ich obojga, nie była to cisza niezręczna, a wręcz przeciwnie, bardzo zgodna.
- Myślę, że wiele więcej z tego nie wyciągniemy. Czas wybrać się na wskazane miejsce. - Stwierdził w końcu Aleksander, wstając z krzesła.

***

Ulica Puławska była ruchliwa jak zwykle, co utrudniało im zbadanie miejsca wypadków. Na pewno nie pomagał również patrol policji czający się w pobliżu, prawdopodobnie w celu kontrolowania prędkości na niebezpiecznym odcinku. Interesujący ich fragment wypadał kawałek za zjazdem z wiaduktu, mniej więcej w połowie ozdobionego graffiti muru, oddzielającego teren wyścigów konnych od ulicy. Aleks i Emilka wędrowali wzdłuż niego, zastanawiając się, jak przejść na pasmo trawy pomiędzy dwoma przeciwnymi pasami ruchu, nie narażając się na wypadek ani zatrzymanie przez funkcjonariuszy.
- Moglibyśmy zmienić postać i przebiec jako dwa duże psy... - Zaproponowała nieśmiało dziewczyna. - Zwierząt raczej nikt nie zatrzyma...
- Zwariowałaś? - Aleksander spojrzał na nią, jakby naprawdę straciła rozum. - Pomijając fakt, jak duże są nasze wilkołacze formy, nagła zmiana wilka w człowieka na środku ruchliwej ulicy skutkuje jeszcze większym prawdopodobieństwem wypadku!
- No może... - Emilka niechętnie przyznała, że o tym nie pomyślała. - To jaki jest twój pomysł?
- Zdaje się, że musimy poczekać na spokojniejszy moment i najzwyczajniej w świecie przebiec.
- Zakładając, że faktycznie  nie wpadniemy pod żaden samochód, w jaki sposób ma to powstrzymać policjantów przed zatrzymaniem nas?
- W żaden. Musimy mieć tylko nadzieję, że zdążymy zbadać miejsce zanim to się stanie. Gdybyśmy później mieli kłopoty, Maks nas wyciągnie.
- Masz duże pokłady zaufania w Maksie... - Mruknęła Emilka.
- Na tym polega bycie częścią watahy. Na zaufaniu. - Stwierdził w odpowiedzi Aleks.
Następne kilka minut spędzili milcząc, obserwując ulicę i czekając na dobry moment. W końcu wyglądało na to, że jeszcze kilka aut i nastąpi przerwa, na którą czekali.
- Daj rękę. - Wilkołak zaoferował swoją dłoń dziewczynie.
- Nie jestem już dzieckiem, żeby przechodzić za rączkę! - Oburzyła się w pierwszej chwili, ale odwróciwszy się do mężczyzny, zobaczyła coś takiego w jego spojrzeniu, że zmieniła zdanie. Uchwyt Aleksandra był zdecydowany i w gruncie rzeczy dodawał jej pewności, że do końca nie zwariowali.
Ostatni samochód minął ich ze sporą prędkością. Na horyzoncie widać już było światła następnych.
- Gotowa? - Skinęła głową i pobiegli. Chociaż chodziło tylko o przekroczenie ruchliwej ulicy, miała wrażenie, że to, co właśnie zrobili, miało o wiele mniej bezpieczny wymiar. Aleks puścił jej rękę i teraz zaczął inspekcję miejsca, gdzie zdarzały się wypadki. W ciele Emilki wciąż buzowała adrenalina po biegu, ale szybko dołączyła do niego, choć nie za bardzo wiedziała, czego szukać.
- Jakie są znaki szczególne, po których rozpoznaje się obecność Drogowca?
- W zasadzie nie istnieją. Oprócz potwierdzenia, że w danym miejscu faktycznie zdarzył się tragiczny wypadek, jedynym skutecznym sposobem na upewnienie się, że to Widmo, jest doświadczenie go na własnej skórze.
- Moment, chyba nie mówisz, że...
- Czekamy na wypadek. - Stwierdził Wilkołak.

__________________________________
Dobrze widzicie, to jest cliffhanger :D
Bo tak. Mam nadzieję, że się podoba.
Mimo że dużo z tego wymyślałam na bieżąco,
bo zgubiłam gdzieś swoje notatki. Whatever.
Na dobry koniec roku :)

wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział 17 - Znalezisko

Kiedy Wolski zjawił się na posterunku, chaos wcześniej tam panujący został niemalże opanowany. Przywitał go sam komendant główny, z nietypową informacją.
- Od jakiegoś czasu kierowcy skarżą się na... Nietypowe... - Zaakcentował to słowo w taki sposób, że Maks zaczął się domyślać, dlaczego został wezwany. - ...Zjawiska. Na twoim biurku leżą odpowiednie dokumenty. Przejrzyj je, bo zdaje się że to twoja specjalność.
- A co ze sprawą morderstwa, nad którą pracuję? - Zaniepokoił się mężczyzna. Nie miał wątpliwości, że poradziłby sobie z dwoma sprawami na raz, ale obawiał się, że dowództwo ma inne zdanie na ten temat. I niestety miał rację.
- Przekażemy je komuś innemu.
- Ale...
- Bez żadnych ale, komisarzu! Przebolejesz, jeśli jedna dobra sprawa nie zostanie rozwiązana pod twoim nazwiskiem. - Wolski westchnął. Nie mógł przecież zdradzić, że absolutnie go nie obchodzi, czy to będzie jego nazwisko czy czyjeś inne. Kluczem był fakt, że w jego interesie nie leżało rozwiązanie tego morderstwa. A nie będąc ze sprawą powiązanym ciężko było to kontrolować.
Mimo to mężczyzna posłusznie skierował się do swojego biurka. Na miejscu faktycznie czekały na niego raporty z zeznaniami świadków, którzy jakoby słyszeli krzyki i płacz, bądź widzieli tajemniczą sylwetkę wchodzącą na ulicę, która znikała tak nagle, jak pojawiała się pod kołami ich samochodów. To oczywiście dawało tylko jeden wniosek. Maks czym prędzej chwycił telefon i wybrał numer Niny.

***

Ponieważ Marta odwołała dzisiejsze spotkanie, Emilka tym razem nie spóźniła się na trening. Wręcz przeciwnie, nieco zirytowana nietypowym zachowaniem koleżanki przez resztę dnia, całkiem miło potraktowała odmianę w postaci towarzystwa wilkołaków. Marta tłumaczyła się zmęczeniem, ale dziewczyna była niemal pewna, że chodziło o coś jeszcze. Nie naciskała zbyt mocno, zamiast tego koncentrując się na swoim drugim życiu.
Tym razem udało jej się zjawić w DoomRoom'ie przed Aleksandrem, więc żeby nie marnować czasu, postanowiła dokładnie obejść pomieszczenie. Miała nadzieję na znalezienie czegoś, na co wcześniej nie zwróciła uwagi. Niestety, wszystko wskazywało na to, że opuszczona stacja naprawdę została opuszczona, a jeśli nawet cokolwiek ciekawego się tam kiedyś znajdowało, już dawno zniknęło.
Zrezygnowana, Emilka już miała dać sobie spokój, kiedy w oko wpadł jej jakiś książkopodobny kształt, leżący na torach, właściwie już u wyjścia ze stacji. Zaciekawiona, podniosła przedmiot, którym okazał się notes oprawiony z skórę. Sądząc po jego stanie, leżał tu już od dłuższego czasu i prawdopodobnie został porzucony. Dziewczyna ostrożnie zajrzała do środka. Na pierwszej stronie, zapisane niestarannym pismem, widniało imię i nazwisko właściciela: Aleksander Senecki.
- Emilia?  - O wilku mowa. Wilkołaczyca szybko wrzuciła notes do torby, zbyt ciekawa zawartości, by zachować się porządnie i oddać własność.
- Tu jestem! - Zawołała, odwracając się i udając, że jej zachowanie wcale nie było podejrzane i miała doskonały powód, by stać na torach po drugiej stronie pomieszczenia.
- Wow, jestem pod wrażeniem! Nie spóźniłaś się! - W jego głosie wyczuła nutkę ironii. No tak, oczywiście, że się z niej naśmiewał, czego się niby spodziewała? To przecież wciąż był ten sam Aleks, który robił co mógł, by pokazać, że jej nie cierpi.
- Zabawne! - Odkrzyknęła tylko w odpowiedzi, idąc w jego stronę.
- Co właściwie robisz? - Zapytał podejrzliwie.
- Szukam miejsc, które zapewniłyby mi przewagę. - Zmyśliła na poczekaniu. Chociaż nie było to stwierdzenie aż tak odległe od prawdy. W końcu faktycznie znała teraz DoomRoom znacznie lepiej.
- Tego się po tobie nie spodziewałem. - Dalej operował ironią, prawdopodobnie próbując ją zdenerwować. Jednak Emilka postanowiła, że tym razem nie da się tak łatwo.
- Myślałam, że tego będziecie oczekiwać. Mojego zaangażowania. - Stwierdziła spokojnie, nie dając się sprowokować.
- Doskonała znajomość sali treningowej nie pomoże ci w prawdziwej sytuacji. - Jego głos był poważny, co zaskoczyło dziewczynę. Spodziewała się kolejnej uszczypliwej uwagi na swój temat.
- Czy to znaczy, że możemy zacząć trening? - Spytała, nie umiejąc skontrować jego stwierdzenia.
Aleksander nie odpowiedział, zamiast tego od razu przyjmując postać czarnego wilka. Jego niebieskie oczy lekko lśniły w półmroku pomieszczenia. Rzucił się do ataku bez ostrzeżenia, co zmusiło ją do porzucenia torby tam, gdzie stała i natychmiastowej przemiany. Nie była ona do końca bezbolesna, ale znośna i dość szybka, co pozwoliło jej o centymetry uniknąć szczęk drugiego wilkołaka. Oczywiście nie uratowało jej to od impetu uderzenia, który przewrócił oboje. Emilka upadła na tory z głuchym łoskotem, po czym przetoczyła się po nich i wstała błyskawicznie. Kontrolę nad jej ciałem znowu przejmował instynkt. Błyskawicznie była gotowa do kontrataku. Namierzyła czarnego wilka, który utrzymał się na krawędzi peronu, po czym rzuciła się na niego w napadzie szału. O tym, że wilkołaczyca nie panuje nad sobą, ostrzegł Aleksa nienaturalny błysk w jej oczach. Bez większego problemu uskoczył przed jej dzikim atakiem, po czym przybrał na powrót ludzką postać.
- Kontrola! Jeśli nie będziesz nad sobą panować, twoja wilcza forma wyrządzi więcej krzywdy niż pomocy! - Zawołał, mając nadzieję, że go zrozumiała. Po tym niemal natychmiast znów się przemienił.
Emilka co prawda usłyszała jego słowa, ale nie potrafiła skupić się na nich na tyle, by zastosować je w praktyce. Wilk chciał się wyżyć, a ona na to pozwalała. Jednym potężnym susem wskoczyła na peron i już miała rzucić się znowu na Aleksa, kiedy drzwi do DoomRoom'u stanęły otworem.
To odwróciło jej uwagę od wilkołaka, a skupiło ją na postaci, która wkroczyła do pomieszczenia. Emilka nie zdążyła pomyśleć, bo reakcja jej ciała była szybsza - natychmiast rzuciła się na intruza, którym był nie kto inny jak... Nina. Alfa błyskawicznie zmieniła postać i nim dziewczyna się obejrzała, leżała brzuchem do góry, przygwożdżona do ziemi przez łaciatego, złotookiego wilka.
Minęła chwila, nim Nina puściła ją, pozwalając wrócić do ludzkiej postaci. Ona sama również się przemieniła, sam Aleks zaś zrobił to już kiedy zjawiła się w pomieszczeniu.
- Powinnaś popracować nad samokontrolą. - Stwierdziła Nina nieco oschle. Chociaż kierowała te słowa do Emilki, jednocześnie patrzyła na Aleksandra, który w milczeniu pokiwał głową. Wiedział, że wyszkolenie dziewczyny to jego zadanie. Ale wiedział także, że teraz Nina uwierzy w jego wątpliwości, które jej dotyczyły.
- Ale nie po to do was przyszłam. - Dodała po chwili. - Dzwonił Maks. Ma dla was sprawę.
- Sprawę? - Niepewnie spytała Emilka.
- Kolejne Widmo, a w każdym razie na to wskazują raporty.
- Zdajesz sobie sprawę, że ona nie jest wyszkolona i... - Zaczął Aleks, ale alfa uciszyła go ruchem ręki. Dziewczyna popatrzyła po nich obojgu, nie wiedząc czy powinna się obrazić na swojego nauczyciela, że w nią nie wierzy, czy raczej się stresować, że Nina w nią wierzy.
- Dlatego będzie ci tylko pomagać. Poza tym niestety, nie mam już więcej wilkołaków do rozdysponowania. Jesteście jedynymi, którzy nie mają przydzielonego zadania. Oczywiście, macie moje wsparcie.
- Rozumiem. - Aleksander skinął głową. Nie było sensu się kłócić, alfa miała rację.
- Potrzebne informacje przekaże wam Maks, mam nadzieję, że najpóźniej jutro. Czy wszystko jasne?
Wilkołak chciał potwierdzić, ale Emilka uprzedziła go swoim pytaniem.
- Czy to znaczy, że zaczynam pracę w terenie? Tak na serio? - Nina westchnęła.
- Tak. I mam nadzieję, że sobie poradzisz...

________________________________________
Niespodzianka!
Dobra, nie będę się szczegółowo tłumaczyć ze swojej nieobecności,
powiem tyle, że obwiniajcie szkołę (i matury).
Tak czy inaczej, wróciłam, mam nadzieję, że przynajmniej
na tak długo, że skończę tę część opowiadania.
(niee, ja wcale nie sugeruję, że mam pomysł na następną,
absolutnie...)